|
Nawigacja |
|
|
Milno na Podolu Najnowszy użytkownik:
Karolinaserdecznie witamy.
Zarejestrowanych Użytkowników: 159 Nieaktywowany Użytkownik: 0
Użytkownicy Online:
Gości Online: 2
Twój numer IP to: 18.97.9.175
Artykuły | 331 |
Foto Albumy | 67 |
Zdjęcia w Albumach | 1883 |
Wątki na Forum | 47 |
Posty na Forum | 133 |
Komentarzy | 548 |
|
|
|
|
|
|
Losowa fotografia |
|
|
Nowe komentarze |
|
|
W poczekalni: |
|
|
Nadesłane Zdjęcia: 0
Nadesłane Artykuły: 0
Nadesłane Linki: 0
Nadesłane Newsy: 0 |
|
|
|
|
|
|
Ankieta |
|
|
Współpraca |
|
|
Zagłosuj na nas |
|
|
|
Pożegnanie z rodzinnym siołem |
|
|
Ostatnie dni na rodzinnej ziemi w styczniu 1945r.
Już się żegnamy z rodzinną wioską
i odjeżdżamy w opatrzność Boską.
Już wyjeżdżamy z rodzinnej ziemi
Umierać razem między swoimi.
Ty ostra zimo styczniowa pora
Ucieka Polski lud od topora
Ucieka każdy, bo życie miłe
Nie chce bez czasu kłaść się w mogiłę.
Chcę wyrazić wielką wdzięczoność organizatorom Zjazdów w Rogozińcu oraz inicjatorom internetowej strony Milno za ich pracę i zaangażowanie. Jest to szczególnie dla nas urodzonych w Powojennej Polsce wielkie źródło informacji o „Domu w Milnie i Gontowie” a dla urodzonych „TAM W DOMU” radość, że nie zaginie historia ich rodzinnej wioski.
Pan Adolf Głowacki w roku 2000 napisał następną książkę, która jest jakby kontynuacją tej z 1994r. Jej tytuł to: „Z Kresów Wschodnich na Zachodnie”, zawiera dalsze losy Milnian i Gontowian, od wyjazdu w styczniu 1945 r. ,ale ograniczone do historii tych którzy osiedlili się w Pacholętach obecne województwo zachodniopomorskie.
Z tą pracą Pana Adolfa Głowackiego emocjonalnie związani jesteśmy szczególnie my, których rodziny osiedliły się w Pacholętach.
Dzięki zaangażowaniu autora mamy szeroki pogląd na bezpośrednio powojenne losy naszych rodzin, na ten czas który nie obejmuje nasza pamięć.
Rozpoczęłam jednak te dzisiejsze wspomnienia od fragmentów pieśni powstałej w czasie „wywózki”, wygnania z Milna i Gontowy oraz wielu innych miejscowości. Pieśń ta była śpiewana w naszym domu, zawsze z wielkim wzruszeniem i żalem, ze łzami w oczach. Nie znam autora, czy autorki, i być może tylko niektóre zwrotki tego utworu.
Pozwalam sobie umieścić na stronie Milno fragmenty książki „Z Kresów Wschodnich na Zachodnie” do czasu przybycia do Pacholąt, które w wielu fragmentach są wspólne dla większości „Naszych” ludzi, wygnanych z rodzinnego „Sioła”. Mija bowiem 65 lat od ich „tułaczki” i wyjazdu „Na Zachód”.
Jak podaje P.A.Głowacki „W połowie stycznia 1945 roku, kolumny wozów wyruszyły na stację do Zborowa. Tam po krótkim oczekiwaniu wtłoczono po kilka rodzin do nieogrzewanych wagonów towarowych i 20 stycznia ruszył pierwszy transport gontowiecko – mileński do Przemyśla. 30 stycznia odjechał drugi transport (Mileński) przez Złoczów, Krasne, Lwów i Rawę Ruską w kierunku Zamościa.
Być może ktoś dopisze również losy swoich rodzin po opuszczeniu rodzinnej ziemi. Można to uczynić bezpośrednio poprzez stronę internetowa, lub w formie wspomnień przesłanych na mój adres lub Marysi Zaleskiej, a ja umieszczę to na stronie MLNO.
Mój adres: Maria Markowicz
Pacholęta 26 74-120 Widuchowa
Dalsze fragmenty opracowania Pana Adolfa Głowackiego Z Kresów Wschodnich na Zachodnie
Poniżej jako Artykuł w kategorii Po wojnie.
|
|
|
|
|
|
Gwara Mileńska |
|
|
Z wielkim zainteresowaniem zapoznałam się z opracowaniem Marysi Zaleskiej z Wrocławia na temat "Gwary Milna". Myślę, że wielu z nas ucieszyło się że sa opracowania naukowe dotyczace gwary Milna, że pozostanie ślad po "naszej mowie".
W rodzinie często mówiono "tak jak to my to pokolenie powojenne" określamy, "po Mileńsku". My młodsi - wtrącaliśmy w nasze rozmowy i czynimy to do chwili obecnej - niektóre słowa, czy całe zwroty, teraz bardziej w formie żartu, czy przypomnienia, jak to w "DOMU W MILNIE" mówiono.
W swojej pierwszej książce "Milno - Gontowa" z 1994 roku Pan Adolf Głowacki zawarł dialog dwóch spotykających się kobiet - jak określił to autor "Starej i Młodej".
Myślę że tekst ten wielu nam Milnianom i Gontowlanom jak i innym Kresowiakom, tym starszym przypomni, a nas młodszych zapozna i pozostawi w pamięci to jak mówiono w Milnie i Gontowie.
"Rozmowa dwóch kobiet, spotykających się w drodze;
M – młodej
S – starej
M – Puchwalony Jezus Chrystus. A dzie Wy tak Ciotko bigniecie ?
S – Na wieki wieków. Ta w pole. Niese jidzenie na pułudynyk. Nasze rzno żyto na Długij i niechco si hajić przyjazdym du domu.Wunas mało ludzi du ruboty i żniwa ni jidi sporno. Ja wże stara, tu zustawiajo mnie w doma, przy dzieciach i dumowych robotach. Dam chudobie jeść, napoje i wydoje krowy, wugutuje strawe, w wugorodzie puplewie, wyprawie starszego naszyj Hanki z krówami, wyniesie jidzenie na pole, tyj taka moja rubota. Ni wielga puciecha zy starego. A wo widzisz, sze musze wlic z sobom młodszego Hanki, bu wsio dugóry nugami przywróci. Sze przywleczy czyrede takich jak wun, wut suńsiadów.
M - A to wże tak wyrus młodszy chłopczysko waszej Hanki ?
S - Na cosz, taż Hanki, Rośni jak na drożdżach, Ali bajstruk jak żywe srebło. Wszyndzie go pełno. Huncwot jakich mało. A nieposłuszny ży nu. Skaranie Boże z tym dzieckiem. Czasym tu wże mnie piczontki tlejo. Jak bym mogła wziońść na kulano i przyłożyć pasym, tu by pupamintał. Ali ni daje rady. Wciekni tyj wże. Sze si pokrzywia byńkart. Ot czasym puciongne wupciraczkom puza wucha, tyj wsio. A wo podziw si jaki zalapany. Wszyndzie sucho, a wun cały w błocie. Dzie to zdybi ? Kolka go wi. Chuć pilnuje i z woka ni spuskam, tu wun i tak swoje zrobi. Ja Ci każe, w cugmginiu dzieś znikni i nabroji. Przyd wczora, zanim si wubgulndnełam, tu tyn wże wupat z drzewa. I to jak ! kumiśgłowom. Mało karku ni skryńcioł.
Całość dialogu poniżej w kategorii Artykuł - Gwara Mileńska
Maria Markowicz (Krąpiec)
|
|
|
|
|
|
Wesela Mileńskie |
|
|
Zdając sobie sprawę, że czas biegnie nieubłaganie, a wraz z nim coraz trudniej o relacje bezpośrednich świadków różnych zdarzeń z życia ''Społeczności Mileńskiej", poprosiłam Pan Adolfa Głowackiego, który już wiele napisał o Milnie, aby przybliżył nam i potomnym obyczaje związane ze ślubami i weselami.
Przeżywamy radosny czas Świąt Bożego Narodzenia i myślę, że to dobry czas aby przedstawić naszym Milnianiom opracowanie Adolfa Głowackiego, które przygotował przede wszystkim na podstawie rozmów ze swoją mamą Stanisławą Głowacką.
Bardzo różnią się one od tych które odbywają się obecnie i na pewno warto je poznać. Treść opracowania poniżej - jako artykuł.
Maria Markowicz (Krąpiec)
|
|
|
|
|
|
Boże Narodzenie 2009 |
|
|
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku 2010
wszystkim Milnianom i Gontowlanom, ich Rodzinom w kraju i za granicą
składamy najserdeczniejsze życzenia dużo zdrowia, pomyślności i wszelkiej radości,
a naszej młodzieży życzymy możliwości zwiedzenia Milna.
|
|
|
|
|
|
65 rocznica mordu w Milnie i Gontowie |
|
|
Świętujemy dziś rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Jest to piękny dzień, ale dla nas urodzonych w Milnie i Gontowie oraz ich potomków to również dzień pamięci nie tylko o tych którzy walczyli o odzyskanie Niepodległości Ojczyzny, ale i tych którzy płacili za bycie POLAKIEM również w latach II wojny światowej.
Dziś mija kolejna rocznica męczeńskiej śmierci wielu mieszkańców Milna i Gontowy. W Pacholętach od 10 lat w tym właśnie dniu msza święta odprawiana jest przede wszystkim za zamordowanych w tym dniu przed 65-laty wielu mieszkańców Milna i Gontowy.
Adolf Głowacki tak o tym dniu pisze w swojej książce Milno i Gontowa: ”Z niepokojem oczekiwaliśmy listopadowej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Napad banderowców na Milno w dniu naszego narodowego święta, był bardzo prawdopodobny. Zagrożona była oczywiście tylko Bukowina i Kamionka.
11 listopada 1944 roku (sobota), noc zapowiadała się bardzo ciemna. Mżył deszcz ze śniegiem i mrok zapadł wcześnie. Na punktach obserwacyjnych wystawiono wzmocnione warty. Wszystkim zalecono szczególną czujność. Około godziny 20, posterunki wyłapały podejrzane odgłosy z Miśkowego Błota i chlupot wody przy rzece. Natychmiast powiadomiono placówki i ludzi czuwających w mieszkaniach. Mężczyźni i męska młodzież zajęli stanowiska obronne. Łąkami tyralierą skradali się banderowcy. Gdy przekroczyli rzeczkę, wystrzelili rakietę i z okrzykiem hurra, ruszyli na wioskę. W odpowiedzi nasze placówki otworzyły ogień. Zaterkotały karabiny maszynowe i pepesze. Polecały też granaty. Obronę Bukowiny trafnie skoncentrowano na odcinku spodziewanego ataku: od Miśkowego Błota. Miała ona powstrzymać napastników i umożliwić ludności ucieczkę. I to się udało. Nie było sił ani środków na obronę wioski”, ”…Rano z kryjówek zaczęli wyłazić zmarznięci ludzie z trzęsącymi się z zimna i strachu dziećmi i ostrożnie podchodzić do wioski. Z trzaskiem waliły się jeszcze niektóre dopalające konstrukcje. Z lękiem kierowali się do swoich zagród. To co zastali mogło porazić najsilniejszych. Oto nadludzkim wysiłkiem dźwignięta z ruin wieś, znowu zamieniła się w pogorzelisko. 20 lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń, dorobek życia, zmienił się w kupkę popiołu. Mężczyźni nie wstydzili się łez. Tymi twardymi, odpornymi na przeciwności ludźmi, wstrząsał szloch. Widok dopalających się budynków, zwęglonych oraz popękanych zwierząt, trupy ludzkie, ścielące się dymy i swąd spalenizny, lament kobiet i płacz przerażonych dzieci, to obraz, który pozostanie w pamięci do końca życia.
Tej nocy zginęło 14 osób: 11 w Bukowinie i 3. Końcowym aktem tej apokalipsy, był zbiorowy pogrzeb. Zamordowanych złożono do naprędce skleconych trumien, Krakowiaka z rodziną do szafy i sznur wozów w otoczeniu rodzin i sąsiadów, wyruszył z Księdzem Markiewiczem pod kościół, a następnie na cmentarz. Gdy dobiegała końca żałobna ceremonia, z lasu posypały się strzały. Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie”, zamarło wszystkim na ustach. W pośpiechu zasypano groby, ludzie wskoczyli na wozy i galopem wrócili do wioski. Bandyci uważający się za chrześcijan, nawet martwym nie dali spokoju. Nie pozwolili dokończyć chrześcijańskiego obrządku.”Był to ostatni i chyba jedyny tego rodzaju pogrzeb, na naszym cmentarzu. Później zamordowanych grzebano we wsi.”
________________________________________
|
|
|
|
|
|
|
O projekcie |
|
|
Inicjatorem i fundatorem założenia strony był Milnianin, Pan Władysław Zaleski z Warszawy. Od roku 2009 projekt Milno na Podolu jest prowadzony nieodpłatnie przez wolontariuszy. Coroczna opłata za miejsce na serwerze internetowym i nazwę domeny milno.pl jest pokrywana ze składek uczestników Zjazdów Milna i Gontowej
|
|
|
|
|
|
Zmień wygląd strony |
|
|
Logowanie |
|
|
Krótkie wiadomości |
|
|
Najnowsze zdjęcia |
|
CTracker - cback.de
|