Szkoła w Milnie - trudne początki 1873
Dodane przez Remek dnia Grudnia 07 2011 10:15:08

Szkoła w Milnie - trudne początki 1873





[źródło: Dziennik Polski. Rok V. Nr. 230. We Lwowie Piątek dnia 3. Października 1873. Zachowano oryginalną pisownię.]

Z pod Załoziec, 28. września.
(Koresp. Dziennika Polskiego)


Dnia 9. paźdz. odbędzie się w Złoczowie ostateczna rozprawa przeciw ks. Janowi Stefanowiczowi gr. kat. proboszczowi w Milnie, o zbrodnię gwałtu publicznego. Nie jestto pierwszy ksiądz ruski, który jawić się będzie przed kratkami sądu obwodowego w Złoczowie. Ma on się za opiekuna i doradzcę swoich i obcych parafian, przeto w sprawach serwitutowych i sądowych, a najbardziej gdy chodzi o pasowyska i lisy, tak swoim parafianom jak i sąsiednim gminom rady udziela i obrońców im wskazuje.

Gdyby nie ks. Stefanowicz, byłaby już od dawna stanęła w Milnie szkoła ludowa przy pomocy tamtejszego dworu. On jest zaporą i przeszkodą w urzeczywistnieniu tego. Na nim to cięży odpowiedzialność, że tam między włościanami rz. kat. i gr. kat. obrządku, których równa jest prawie ilość, kłótnie i nieporozumienia powstały, czego przedtem nigdy nie było. On ujął ster rządów w tej gminie w swoje ręce, w czem mu nauczyciel miejscowy, nie mając co robić - gdyż dziatwa do szkoły nie chodzi - i będąc oraz pisarzem gminnym, wielce jest pomocnym. Oni obadwaj robią w gminie co chcą i jak chcą, mając w Radzie gminnej ludzi sobie oddanych, którzy za ich działaniem, czyli właściwiej powiedziawszy, w skutek ich machiawelizmu i niecnych agitacyj, do Rady się dostali. Jakkolwiek większość w tej gminie widzi to złe i przewiduje szkodliwe ztąd dla siebie następstwa, to jednak do pewnego czasu jest cierpliwą i milczy, obawiając się prześladowania ze strony owego księdza, który aby swego dopiąć, w środkach nie przebiera.




[źródło: Dziennik Polski. Rok V. Nr. 233. We Lwowie Wtorek dnia 7. Października 1873. Zachowano oryginalną pisownię.]


Milno 4. października.
(Koresp. Dziennika Polskiego)


Poprzednio donosiłem już, że od lutego 1872 mamy w Milnie nauczyciela, chociaż do postawienia odpowiedniego budynku szkolnego dotąd tu nie przyszło, lecz w małej chacie na ten cel tymczasowo przeznaczonej, nauka kilkorga dzieci nibyto się odbywała. Tak a nie inaczej było do feryj. Czy się one czego nauczyły? jest dla nas tajemnicą, która zapewne tylko samemu p. nauczycielowi może być wiadomą, bo egzaminu wcale nie było.

Mówiąc o dziatwie w Milnie, przyznać trzeba, że ta z powodu przedłużenia wakacyj nic nie straciła, albowiem przed wakacjami do szkoły nie chodziła, gdyż zaledwie 4 do 8 na 120 i więcej do nauki kwalifikujących się tutaj dzieci i to nieregularnie w szkole się jawiło. Czy uczęszczanie takie do szkoły można nazwać nauką? Teraz wakacje już się skończyły, a w szkole pustki, bo nikt do niej nie chodzi. Czy można będzie zresztą od dzieci teraz żądać, ażeby tłumnie do szkoły chodziły, skoro po wakacjach urządzono tu szkołę z decyzji p. nauczyciela i innych niepowołanych dygnitarzy miejscowych, w tak małej i ciasnej chatce, że zaledwie 10 dzieci szkolnych w niej naukę wygodnie pobierać będzie mogło. Chatę zaś większą, w której dotąd szkoła się znajdowała, zamieszkuje teraz od wakacyj p. nauczyciel, a szkołę przeniesiono tam, gdzie on przedtem mieszkał. Co jest najgorszego, że chata, która obecnie na szkołę przeznaczoną została, znajduje się na ustroniu wsi, pod lasem, błotami i rzeką od wsi oddzielona, cóż więc dziwnego, że szkoła będzie próżną, gdy pora jesienna i zimowa nadejdzie, w której wypadnie szkolarzom brnąć po uszy w błocie i wodzie lub zaspach śniegowych, aby się dostać do szkoły? Na wiosnę zaś, gdy śniegi topnieją, rzeka i stawy wzbiera, dziatwa będzie zmuszona przewozić się czółnami. Chata zaś, w której dotąd odbywała się nauka, chociaż także celowi nie odpowiadała, to przynajmniej równa i dobra droga przez wieś i groblę do niej prowadzi.

Gdy z powyższych przyczyn p. nauczyciel tutejszy do czasu nim tu budynek szkolny w odpowiedniem miejscu gmina postawi, nie ma i nie będzie miał z jej dziećmi obowiązkowego zajęcia, a więc naturalnie wcale niezasłużenie swą pensję kwartalną od gminy pobiera, czyby nie było słusznem, aby na czas nim szkoła pomieniona zbudowaną zostanie, tj. do przyszłego roku szkolnego, rada szkolna okręgowa p. nauczyciela ztąd odwołać za stosowne uznać raczyła. Wiemy, że zawsze jeszcze jest brak kwalifikowanych nauczycieli ludowych, przeto ów nauczyciel mógłby być gdzieindziej użytecznym, a tu jest on teraz wcale niepotrzebny; a 200 guld. rocznie, które mu gmina płaci, mogłyby być na wybudowanie szkoły użyte. Pisarkę gminną, którą on utrzymuje, mógłby ktoś inny niemający żadnego utrzymania objąć, a ów p. nauczyciel niechby się swym obowiązkom nauczycielskim oddawał, za co zasłużyłby sobie na powszechne uznanie, a i tak, ile mi wiadomo, ustawa szkolna zabrania nauczycielom trudnić się pisarką gminną. Czy mu tę naruszać wolno ?

P. Jaworowskiemu, tak się nazywa nauczyciel tutejszy, jak widzimy nie zależy na tem, aby miał kogo uczyć, stara się on tylko, aby swoją pensję kwartalną najregularniej pobierał, a co mu nader łatwo przychodzi, albowiem będąc oraz pisarzem gminnym, sam sobie takową przy odbieraniu podatków ściąga, jakkolwiek dzieją się przy tem nadużycia ze strony tego pana, ponieważ zamiast 50 guld. dla siebie (tyle mu się kwartalnie należy) i 5 zł. 50 ct. na stróża i potrzeby szkolne, wybiera daleko więcej.

Ponieważ ów nauczyciel jest tu w tym celu przysłany, aby uczył dzieci, a nie, aby pisał włościanom supliki i trudnił się pisarstwem gminnem, prosimy kompetentne władze o zaradzenie temu złemu, jako też i o wglądnienie w tę ważną sprawę, że kilkunastu włościan obrządku gr. kat. z wójtem i nauczycielem na czele, wbrew polecenia rady szkolnej okręg. w niezdrowem i niestosownem miejscu tę szkołę postawić zamierzyli, nieuwzględniając przytem słusznej opozycji rozsądnych i uczciwych gospodarzy obrządku łacińskiego.

Wczoraj znaleziono przy kopaniu kartofli w ogrodzie należącym do tutejszej plebanji, kilkadziesiąt sztuk starożytnej monety srebrnej, różnej wielkości. Niektóre z nich mają nosić datę r. 1300.