cz.04. KLASZTOR DOMINIKANÓW W PODKAMIENIU
Dodane przez Adolf dnia Maja 10 2013 12:50:11
Adolf Głowacki:
"NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA..." Szczecin 2013



4. KLASZTOR DOMINIKANÓW W PODKAMIENIU


Na szczególną uwagę zasługuje jeden z największych w Polsce, klasztor o.Dominikanów na Górze Różańcowej w Podkamieniu. Sanktuarium Najświętszej Panny Marii, z cudownym obrazem Matki Boskiej, zwane też Częstochową Kresów. Miejsce pielgrzymek wielu pokoleń Polaków z różnych stron Polski, na odpustowe święta Maryjne. Pełnił on tam szczególną rolę w utrwalaniu wiary i polskości, wśród przywiązanego do tradycji ludu Podola, Wołynia i przyległych regionów. Jego wpływ na społeczność wiejską, w tym na Milno i Gontowę, od zarania do końca, był decydujący.
Pierwszą misję na górze założyli Dominikanie przed 1205 rokiem, a wybudowaną kaplicę poświęcili Matce Bożej Różańcowej. Stąd nazwa góry. Misjonarzy zamordowali Tatarzy w czasie najazdu Czyngischana w latach 1243-1247. Bracia wrócili na górę po dwóch wiekach w 1464 roku, w okresie Jagiellonów, na prośbę właściciela tych ziem, Piotra Grabowskiego. Wybudował on kościół i założył osadę. W 1519 roku, Tatarzy znowu spalili Podkamień z klasztorem. Domoinikanów ponownie sprowadził po 93 latach w 1607 roku, Baltazar Center.
W 1612 roku rusza budowa obszernego kościoła i klasztoru, opóźniana napadami Tatarów i powstaniem Chmielnickiego. W 1680 roku wali się sklepienie. Gdy wydawało się, że dla kościoła już nie ma ratunku, z pomocą przychodzi rodzina Sobieskich. Kościół poświęcono 15 maja 1695 roku. W 1760 zbudowano wieżę i pokryto kościół miedzianą blachą. Organy zbudowano w 1858 roku, przy wydatnej pomocy Wilhelma Radziwiłła. Równolegle zdobiono kościół i budowano klasztor.
Wierni modlący się przy obrazie Matki Bożej w ołtarzu głównym, doznawali różnych łask i cudów. Dominikanie wystąpili z potwierdzającą je dokumentacją do Papieża, z wnioskiem o koronację obrazu. Po korony jeździł B. Center. Koronacja odbyła się 15 sierpnia 1727 roku. Uroczystości trwały oktawę, z udziałem biskupów i setek księży. W dniu koronacji odprawiono 558 mszy i udzielono 18950 komunii, a w oktawie 4169 mszy i 200000 komunii. Obraz w czasie napadów tatarskich wywożono do Brodów lud do Lwowa.
W kościele było 11 ołtarzy: główny z cudownym obrazem Matki Bożej, boczne świętego Jacka i Dominika, przy prezbiterium św. Wiktorii i Chrystusa ukrzyżowanego, oraz sześć przy pilastrach – św. Mikołaja, Antoniego, Magdaleny, Tomasza, Józefa i Wncentego. Szczególnie piękny był w ołtarzu posąg św. Wiktorii ze złotą palmą w ręku, przechyloną nad głową. Z prawej strony prezbiterium, w ołtarzu dominował ciemny krzyż z wizerunkiem Chrystusa i klęczącą u jego sóp pochyloną niewiastą.
Cudowny obraz Matki Boskiej cofnięty nieco za ołtarz, miał trzy przesłony: obraz Matki Boskiej wręczającej św. Dominikowi różaniec i dwie jedwabne – niebieską i białą. Obraz przy dźwiękach organów i chóralnym hymnie Witaj Królowo..., odsłaniano na główne nabożeństwa.
W prezbiterium były dwie galerie. W tej nad zakrystią, przy każdej bytności w tych stronach, modlił się król Jan III Sobieski. Sklepienia pokrywały malowidła o tematyce Matki Łaski Bożej, Królowej Nieba i Korony Polskiej, a w prezbiterium nad ołtarzem, Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii. Nawy boczne zdobiły wizerunki świętych oraz patronów zakonu. Światła ołtarzy i bogatych żyrandoli, skrzyły się w marmurowych posadzkach.
Ponieważ liczba zakonników rosła i oratorium okazało się za szczupłe, do prezbiterium dobudowano chór modlitewny. Tam w tylnej części przed figurą Matki Bożej, leżał kamień z odciśniętymi stopkami Maryi, który wycięto z pobliskiej skały i przeniesiono do kościoła. Stopki podobnie jak obraz słynęły cudami.
W czasie I Wojny Światowej runęła górna część wieży, porysowało się sklepienie, spalił się dach kościelny i górne piętro wschodniego skrzydła klasztoru z biblioteką, archiwum i skarbcem. Do 1938 roku, pod nadzorem architekta Wawrzyńca Dajczaka z Reniowa, odbudowano dach, wieżę i dwie trzecie zniszczonego piętra klasztoru.
Kościół w stylu renesansowym, zadziwiał wielkością i lekkością. Nawy boczne niższe, kończyły się jakby kaplicami, zwieńczonymi nad ołtarzami kopułami.
Klasztor tworzył czworobok ze studnią 122 metry głębokości. Kuto ją w skale 18 lat. Wodę wyciągano ręcznie wiadrami. Wał miał przekładnię zębatą, co trochę przyspieszało jego obroty.
Maria Zaleska wygrzebała gdzieś legendę dotyczącą tej studni.

Zakonnik drzemał na parapecie otwartego okna klasztornego. W pewnym
momencie zobaczył bociana, który narysował koło na środku dziedzińca
klasztornego, kilka razy w środku tego koła kuł dziobem, następnie podniósł
głowę w górę i zaklekotał. Oznajmił w ten sposób zakonnikowi, że tu należy
kopać studnię. Taki rysunek był na cembrowinie studni.


Klasztor początkowo mieścił 70 zakonników. Z uwagi na liczne powołania, w 1764 roku dobudowano nowy czworobok od strony wschodniej, wjazdowej. Po przebudowie mógł pomieścić około 150 zakonników.
Całość otoczono murami w kształcie gwiazdy, z dwoma basztami strażniczymi, dwoma bramami wjazdowymi i otworami na działa, w latach 1701-1746. Na dziedzińcu kościelnym w 1719 roku, wzniesiono kolumnę z figurą Matki Bożej z miedzi, z licznymi złoceniami. Otaczały ją dorodne lipy.
W skład kompleksu wchodziła też kaplica na dziedzińcu i dwie poza murami: Zaśnięcia Najświętszej Panny Marii (lub św. Rocha) z roku 1774, oraz cmentarna z 1779. Przy gościńcu od strony cmentarza stała pusta kapliczka, w której drewnianą figurę św. Antoniego spalono w 1915 roku, na polecenie popa z Nakwaszy.
W wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej P.M. wieczorem, z kaplicy przykościelnej, wyruszała procesja z figurą zaśnięcia N.P.M., do kaplicy św. Rocha, gdzie odprawiano nabożeństwo zwane pogrzebem Matki Boskiej.
W podziemiach kościoła i w kaplicach, grzebano zmarłych zakonników i fundatorów. Ciała w gruncie wapienno-piaskowym, ulegały mumifikacji. Bolszewicy w 1920 roku zdewastowali świątynię i klasztor oraz splądrowali podziemia. Trumny porozbijali, zmarłych poobdzierali z szat i kosztowności, a ciała i kości porozrzucali. Od 1861 roku zakonników grzebano na cmentarzu.
Dominikanie prowadzili szeroką działalność duszpasterską, oświatową i opiekuńczą. Zorganizowali szkołę powszechną i średnią oraz wybudowali alumnat dla uboższej szlachty. W roku 1746 powstało tam Studium Generalne, z prawem nadawania stopni akademickich. W klasztorze była szkoła malarstwa, rytownictwa i snycerstwa. Odbywały się tam też dysputy filozoficzno-teologiczne z udziałem Jezuitów z Krzemieńca, Bazylianów z Poczajowa, Pijarów ze Złoczowa, Trynitarzy z Beresteczka, Franciszkanów z Kamieńca Podolskiego i Bernardynów ze Zbaraża.
Klasztor miał mały szpital i aptekę, zamieniony po wojnie na ochronkę. Zakonnicy przez cały okres istnienia klasztoru, chronili naród przed prawosławiem i wynarodowieniem.
Swoistą atmosferę miały wszystkie uroczystości odpustowe. Gromadziło się na nich tysiące Polaków z tego obszaru i dalszych stron Polski. W przeddzień każdego święta Maryjnego, w kierunku klasztoru ciągnęły pielgrzymki z chorągwiami, jechały wozy i szli boso piesi pątnicy. Trasy z Milna, Gontowy, Berezowicy, Załoziec, Trościańca i innych miejscowości, też zatłoczone były furmankami i pieszymi. Każdy, choć raz w roku chciał być w Podkarmieniu, a niektórzy nie opuścili żadnego święta. Zbocza góry pokrywały kramy, tłumy ludzi i wozy. Zatłoczony był też kościół, dziedziniec przykościelny i klasztor. Przy studni wciąż stała kolejka po wodę. Oblężone były porozstawiane na placu konfesjonały. Księża wciąż odprawiali nabożeństwa, a ludzie na klęczkach przesuwali się przed cudownym obrazem za ołtarz, do stopek Maryi.
Kulminacją uroczystości była suma z odsłonięciem cudownego obrazu Matki Bożej, przy dźwiękach organów i chóralnego hymnu ku czci Podkamieńskiej Panienki. W trakcie mszy wyruszała procesja z dziesiątkami księży i zakonników, z kadzidłami, dzwonami i dzwonkami, w otoczeniu rozmodlonego i rozśpiewanego mrowia ludzkiego.
Te odpustowe wyprawy zapoczątkowali nasi odlegli przodkowie, a po nich kontynuowały je wszystkie pokolenia, aż do końca naszych dni na ojczystej ziemi. Śledzili postępy budowy kościoła i klasztoru, uczestniczyli w jego poświęceniu i wspaniałych uroczystościach koronacji obrazu.
Tam przed cudowny obraz Matki Bożej, tak samo jak oni, przynosiliśmy swoje troski i prośby, dziękowali za doznane łaski i prosili o wsparcie w trudnych momentach naszego życia. I tak samo jak oni, kornie na kolanach, czołgaliśmy się do stopek Maryi. Ta dostojna cicha Pani, nikogo nie odtrącała. Wszystkich przyjmowała z jednakową atencją, wysłuchiwała i krzepiła skołatane serca. Wlewała w tych utrudzonych ludzi spokój, otuchę i ukojenie.
Ja też jeździłem wozem i chodziłem tam pieszo. W drodze wozy zatrzymywały się na popas, a piesi siadali w cieniu drzew, by się posilić, ugasić pragnienie i wyprostować obolałe nogi.
Te tłumy ludzkie, kramy obwieszone dewocjonaliami, hałasy trąbek i kogucików glinianych, nastrój skupienia i modlitwy, oraz główne nabożeństwo z odsłanianiem obrazu i procesją, dawały niepowtarzalne przeżycia. Szczególny mocno, oddziaływały na młode umysły.
Profesor o.Mieczysław Krąpiec (KUL) odnalazł w Krakowie księgi metrykalne z Podkarmienia i zapis o chrzcie w 1638 roku, swojego przodka z Milna. Były tam również zapisy chrztów następnych Krąpców. Ten pierwszy chrzest miał miejsce jeszcze w okresie budowy kościoła. Milno należało wówczas do parafii załozieckiej, ale niektórzy Milnianie mogli chrzcić swoje dzieci w Podkamieniu, aby zapewnić im opiekę Podkamieńskiej Panienki. Rodzina M. Krąpieca przeniosła się z Milna do Berezowicy Małej.
Ani Rosjanie ani Niemcy nie zlikwidowali klasztoru. Poddawany różnym restrykcjom, pełnił swoją misję przez całą okupację, do 1943 roku.



Adolf Głowacki:
NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA...

 

 

następna
część