Wyrób płótna
Dodane przez maria dnia Października 29 2009 20:56:50
Wyrób PŁÓTNA.

W Milnie przed wojną w każdym gospodarstwie siano poletko lnu i konopi.
Te rośliny oleiste miały dwukrotne zastosowanie:
- pierwsze służyły do tłoczenia oleju, który był niezbędny w ówczesnej diecie
- drugie do wyrobu płótna.
Narzędzia do obróbki lnu i konopi znajdowały się niemal w każdym mileńskim domu niezależnie od jego wielkości i zamożności.

Wiosną przygotowuje się pole do siewu. Sieje się konopie i len.
Gdy wyrośnie, wyrywa się z korzeniami zarówno len jak i konopie.
Prace przy konopiach i lnie różniły się nieco.
Konopie dzieli się na: płoskoń i maciurkę.

Płoskoń - to konopie bez nasion, wyrywane przed żniwami. Robiono z nich snopki małe o średnicy 15-20 cm i wozem z pola zwożono i moczono w jeziorze Syrotiukowym.
Aby zamoczyć snopek trzeba było wejść do wody. Wtedy do nóg przyczepiały się pijawki, które trzeba było odrywać.
Konopie miały długość do 2 m. Przez jakiś czas te konopie musiały się moczyć. Następnie wyjmowano je z wody i mokre przywożono i ustawiano na ogrodzie do wyschnięcia.
Po wyschnięciu konopie międlono przy pomocy międlicy. Międlenie polegało na łamaniu zdrewnianych łodyg dla łatwiejszego oddzielenia włókna.
Następnie wycierało się na trójni.
Po wytarciu czesano szczotką drucianą przywiązaną do stołka ustawionego w szopie. Szczotka służyła do czesania włókna na wyrób cienkiej przędzy. Czesano dwu a nawet trzykrotnie. Powstawał wtedy kurz, który wszędzie się osadzał.
W czasie tego czesania powstawały tak zwane kłaki, czyli gorszy gatunek włókien.
To już było przędziwo.
Przędziwo przędło się na nici. Do tego służyła przęślica i krężołka.
Na krężółkę nawijało się przędziwo. Przęślica to ta część, na której siedziało się przędząc nici. Nici nawijano na wrzeciono. Z nici robiło się na motowidle motki.
W jednym motku było 30 lub 20 pasem. Jedno pasmo miało 24 nici, które wiązało się i robiło następne pasmo.
Motki prało się w ługu zrobionym z popiołu a następnie prało i płókało w baduni.
Aby wysuszyć, motki wieszano na sznurku lub na sztachetach.

Maciurka- to konopie, które wyrywano później, gdy miały już nasiona.
Maciurkę wyrywano i suszono w snopkach a następnie cepem młócono, aby mieć nasiona.
Nasiona wywiano na przetaku a czyste używano do siewu na następny rok.
Z części nasion robiono olej. Olej miał kolor żółty wpadający w zieleń.
Olej robiono w olejarni na Parcelacji u Hnatów.
W latach trzydziestych olejarnia była u Todorki w uliczce koło Pastuszki.
Na Bukowinie olejarnia była u Rarogowego Hylka.

Podczas długich, zimowych wieczorów kobiety i młode dziewczęta zbierały się w jednej chacie i przędły kądziel.
Były to tak zwane 'zwieczorki'.
Gdy już były uprzędzone nici można było robić płótno.
Płótno robił na warsztacie tkackim przeważnie mężczyzna.
Warsztat stał w wielkiej chacie.
Pracę tę wykonywano zimą, gdy nie było prac polowych. Była to bardzo ciężka i żmudna praca.
Po zrobieniu płótna cięto go na kawałki. Pocięte płótno wiosną moczono w rzece Huk i rozkładano na trawie, aby schło. Kilka razy dziennie moczono płótno i suszono, aby wybielało. Od czasu do czasu prano. W ten sposób wybielano płótno.
Trzeba było pilnować gęsi, które pasły się na łąkach, aby nie wchodziły na płótno i nie brudziły.
W maju i czerwcu, gdy sady zaczynały kwitnąć, łąki przy brzegu rzeki Huk bieliły się od rozłożonego wybielającego płótna.
Płótno wieczorem zwijano i płachtą noszono do domu, aby znów skoro świt następnego dnia zanieść nad rzekę i zamoczywszy suszyło się od słońca. Czynność tę powtarzano aż płótno było białe.
Wyrabiając płótno segregowano nici.
- Nitki cienkie wykorzystywano do robienia płótna, z którego potem szyto koszule, kalesony, fartuchy, zapaski i chusteczki na głowę.
-Z grubszego robiono obrusy, ręczniki r11;zwane obcieraczki.
-Z kłaków robiono worki, płachty, wereta.
Wyrabiano też tak zwaną rpokożuszynęr1;. Było to specjalne płótno używane do szycia męskich spodni.
Gdy płachta była dobrze utkana to woda przez nią nie przeciekała.
W wojnę płótno farbowano na niebiesko i szyto z niego sukienki i spodnie.

Taki proces produkcji płótna był całkowicie naturalny i pozbawiony związków chemicznych.
Z braku wybielaczy płótno polewano wodą i wystawiano na słońce, które wybielało płótno, ale też zabijało roztocza i grzyby. Taka tkanina nie elektryzowała się i nie wymagała płukania w płynie antystatycznym.
Nasi przodkowie chodzili w ekologicznie czystych koszulach, kalesonach i innej odzieży.

Wyrób płótna napisałam na podstawie opowiadania mojej mamy Józefy Dec z domu Baran, która pamięta tamte czasy i często do nich powraca.