Strona Główna ˇ Forum ˇ Zdjęcia ˇ Teksty ˇ Szukaj na stronieWtorek, Grudnia 10, 2024
Nawigacja
Portal
  Strona Główna
  Forum
  Wszystkie teksty
  Mapa serwisu

Ilustracje
  Galeria zdjęć
  Album
  Stare mapy
  Stare pieczęcie

Teksty
  Historia
  Przodkowie
  Czasy Pawlikowskich
  Czasy przedwojenne
  II wojna światowa
  Po wojnie
  Zasłużeni Milnianie
  Adolf Głowacki:
Milno - Gontowa
  Ze starych gazet

Plany zagród
  Mapka okolic Milna
  Milno - Bukowina
  Milno - Kamionka
  Milnianie alfabetycznie
  Gontowa
  Gontowianie alfabetycznie

Literatura
  papierowa
  z internetu

Linki
  Strony o Kresach
  Przydatne miejsca
  Biblioteki cyfrowe

Konktakt
  Kontakt z autorami

Na stronie
Milno na Podolu
Najnowszy użytkownik:
Karolina
serdecznie witamy.

Zarejestrowanych Użytkowników: 159
Nieaktywowany Użytkownik: 0

Użytkownicy Online:

EwelinaZajac 6 dni
maria 1 tydzień
Kazimierz 1 tydzień
dark 3 tygodni
Jozef 7 tygodni
zbiniud18 tygodni
WEBHELA30 tygodni
zenekt31 tygodni
sierp34 tygodni
MarianSz44 tygodni

Gości Online: 15

Twój numer IP to: 18.97.14.88

Artykuły 331
Foto Albumy 67
Zdjęcia w Albumach 1883
Wątki na Forum 47
Posty na Forum 133
Komentarzy 548
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Zagłosuj na nas

KRESY

cz.14. NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH
Adolf Głowacki:
"NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA..." Szczecin 2013


14. NA ZIEMIACH ODZYSKANYCH


Mimo, że w tym rejonie nie brakowało dobrych do osiedlenia wiosek, tego samego dnia załadowano nas na wozy i przetransportowano aż do Nieprowicy (Ognica) nad Odrą. Nas Przewoził Józef Włoch z Pakulent (Pacholęta). Krowy z trudem pokonały ponad 30 kilometrową trasę przez Gryfin i Fidychów.
Wieś okazała się dość duża, z solidnymi zabudowaniami i zaledwie częściowo zasiedlona przez rodziny powracające z Niemiec. Władzom zależało na zasiedleniu jednego z ostatnich pustostanów. Inne wioski już zasiedlono. Rozlokowaliśmy się byle gdzie, a później każdy miał wybrać gospodarstwo. Budynek, w którym wyładowaliśmy się w trzy rodziny, był już ogołocony. Każdy zajął jeden pokój. Poukładaliśmy w nim skromny dobytek, zmontowali jakieś łóżka, aby było się na czym przespać i zaczęli rozglądać po wiosce i okolicy.
Po dokładnym rozpoznaniu, wszyscy zgodnie orzekli, że to nie jest wieś dla rolników. Z jednej strony Odra, z dwóch łąki i lasy, tylko od wschodu było trochę miernej jakości ziemi. Daleko też do stacji kolejowej i do miasta. Nie brakowało natomiast komarów. Nad łąkami unosiły się chmary tych krwiopijców i żarły bezlitośnie.
Grupa mężczyzn wyruszyła na poszukiwanie innej wioski. Spenetrowali teren w promieniu ponad 15 kilometrów. Okazało się, że 3-4 rodziny wszędzie mogły się osiedlić, ale nam chodziło o ulokowanie 16. Nikt nie dopuszczał myśli rozbicia i tak już małej grupy z rodzinnego sioła.
My w tym czasie paśliśmy krowy, łazili po pustych wnętrzach zabudowań i zbierali różne rupiecie. Przede wszystkim gorączkowo gromadziliśmy części rowerowe. Akcja rower miała pierwszeństwo. Wkrótce rowery mieliśmy gotowe, ale bez ogumienia, bo opony i dętki, które się trafiały, nie nadawały się do użytku. Wpadliśmy na pomysł, aby na koła założyć węże gumowe. To ciężkie ogumienie wymagało dużego wysiłku, ale dało się jechać. A oto chodziło. Jeździć umieliśmy, bo na Milnie Mikoła Botiuk, wypożyczał odpłatnie stary rower do nauki jazdy i większość to wykorzystała.
Próbowaliśmy też pływać znalezionymi kajakami, ale okazały się bardzo wywrotne. Lepiej sprawowały się stabilne łódki.
Kobiety uzupełniały naczynia i sprzęt gospodarstwa domowego. Zbierały też porwane poduszki, pierzyny i różne fatałaszki. Prały to, zszywały i przywracały do użytku. We wszystkim mieliśmy duże braki, więc każda zdobycz się liczyła.
Poważnie zmalał problem żywieniowy. Krowy się pasły, przybyło mleka, a w ogrodach rosło trochę ziemniaków i sporo drzew owocowych. Od Rosjan i Polaków, kupowaliśmy ryby za mleko. Niemcy żyli tam z rolnictwa, rybołówstwa i pracy w lesie.
Choć humory się poprawiły, wciąż siedzieliśmy na tobołkach, w oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcie. Po 18 dniach oczekiwania zapadła decyzja: wyjeżdżamy do Pakulent i Żarnowa (Czarnówek). Penetrującym mężczyznom podobała się Krzywina (Krzywin), ale było tam miejsce zaledwie dla kilku rodzin.
W sobotę 8 września, przyjechały wozy z tych miejscowości. Ku naszej radości, do nas znowu podjechał uśmiechnięty i sympatyczny Józef Włoch. Poczęstowaliśmy go rybą smażoną w śmietanie. Zajadał się nią i powiedział, że już dawno nie jadł czegoś równie smakowitego. W tym trudnym okresie, smaczny kąsek był rzeczywiście rarytasem. My szybko załadowaliśmy na wóz już troczę powiększony dobytek, pod toboły wcisnęli karabin niemiecki znaleziony w lesie i w drogę. W tym czasie kręciło się sporo rabusiów i szabrowników różnej maści, więc broń nie tylko zwiększała bezpieczeństwo, ale w wielu wypadkach ratowała dorobek i życie. Kto miał konie, sam wiózł swój dobytek.
Na początku nazwy miejscowości tworzono przez spolszczanie nazw niemieckich np.
Gryfino - Gryfin od Greifenhagen
Widuchowa - Fidychów od Fiddichow
Ognica - Nieprowica od Niepperwiese
Pacholęta - Pakulenta od Pakulent
Czarnówek - Żarnów od Klein Zarnow
Dębogóra - Brusy od Brusenfelde

Później wprowadzono nazwy urzędowe, w większości zaczerpnięte z atlasu opracowanego przed wojną przez S. Kozierowskiego, wydanego w 1934 roku.



Adolf Głowacki:
NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA...

 

 

następna
część



Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Copyright ©Grupa Przyjaciół Milna. Wykonanie: Remek Paduch & Kazimierz Dajczak 2008-2018