Strona Główna ˇ Forum ˇ Zdjęcia ˇ Teksty ˇ Szukaj na stronieWtorek, Grudnia 10, 2024
Nawigacja
Portal
  Strona Główna
  Forum
  Wszystkie teksty
  Mapa serwisu

Ilustracje
  Galeria zdjęć
  Album
  Stare mapy
  Stare pieczęcie

Teksty
  Historia
  Przodkowie
  Czasy Pawlikowskich
  Czasy przedwojenne
  II wojna światowa
  Po wojnie
  Zasłużeni Milnianie
  Adolf Głowacki:
Milno - Gontowa
  Ze starych gazet

Plany zagród
  Mapka okolic Milna
  Milno - Bukowina
  Milno - Kamionka
  Milnianie alfabetycznie
  Gontowa
  Gontowianie alfabetycznie

Literatura
  papierowa
  z internetu

Linki
  Strony o Kresach
  Przydatne miejsca
  Biblioteki cyfrowe

Konktakt
  Kontakt z autorami

Na stronie
Milno na Podolu
Najnowszy użytkownik:
Karolina
serdecznie witamy.

Zarejestrowanych Użytkowników: 159
Nieaktywowany Użytkownik: 0

Użytkownicy Online:

EwelinaZajac 6 dni
maria 1 tydzień
Kazimierz 1 tydzień
dark 3 tygodni
Jozef 7 tygodni
zbiniud18 tygodni
WEBHELA30 tygodni
zenekt31 tygodni
sierp34 tygodni
MarianSz44 tygodni

Gości Online: 1

Twój numer IP to: 18.97.14.88

Artykuły 331
Foto Albumy 67
Zdjęcia w Albumach 1883
Wątki na Forum 47
Posty na Forum 133
Komentarzy 548
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Zagłosuj na nas

KRESY

Wspomienia z Milna
Wspomnienia z pobytów w Milnie

Pierwszy raz pojechałam z Mamą na Milno w roku 1989. Nie byłam przygotowana do tego wyjazdu. Wiele słyszałam o tej wsi z rozmów dziadków i rodziców .Pamiętam, że wybrałyśmy się rano z Mamą i Kasią na polski cmentarz. Droga była daleka ponieważ mieszkałyśmy na Kamionce i musieliśmy przejść pieszo Kamionkę, Bukowinę i Wygon.

Kołchoźne traktory tak rozjeździły drogę, że trudno było przejść przez wieś. Cała droga to samo błoto. Przed kościołem skręciłyśmy w prawo aby zobaczyć jak wygląda wnętrze kościoła. Gdy zbliżyłam się do drzwi kościoła poczułam straszny zapach. Okazało się, że wewnątrz znajdują się magazyny nawozów sztucznych i zboża. Przez otwór w drzwiach widziałam stos papierowych worków. Do wnętrza kościoła wjeżdżały ciągniki.

Obok kościoła w dawnej plebanii był sklep spożywczy. Poszłyśmy tam, aby zobaczyć co jest w sklepie. Niestety sklep był zamknięty, tylko obok drzwi na zewnątrz stały drewniane transportery z alkoholem. Ten alkohol utkwił mi w pamięci.

Poszłyśmy dalej w kierunku cmentarza przez 'Wygon', na którym rosły buraki. Szłyśmy koleinami pozostawionymi przez traktor ponieważ nie było tam drogi.
Na cmentarzu rosły rzędy świerków o wys.30-40 cm. Mama zaczęła szukać grobu swojej siostry, który znajdował się w trzecim rzędzie od bramy wejściowej po środku cmentarza.
Wiedziała, że na grobie Marii rośnie biała róża, którą posadziła jej mama.
Wracając w drodze powrotnej Kasia pokazała nam widoczne w dali drzewa i powiedziała, że tam była Gontowa. Mama bardzo była tą wiadomością wzruszona, natomiast ja niezbyt byłam zainteresowana.
Nie mam zdjęć z tego pobytu, ponieważ wówczas nie można było fotografować a mówiąc szczerze nawet nie myślałam o tym.
Mamę interesował każdy dom. Idąc zastanawiała się gdzie kto mieszkał. Po Milnie nie poruszałyśmy się same, zawsze ktoś z nami szedł.

-----

Drugi raz pojechałam na zorganizowaną wycieczkę na Ukrainę w maju 2004 roku.
Ten wyjazd był już przemyślany. Pojechałam z Mamą i moim Synem. Na tę wycieczkę pojechało jeszcze parę osób mających mileńskie korzenie.
Jadąc zaopatrzyłam się w kserokopię planu Milna-Kamionki i Bukowiny z książki A.Głowackiego. Na planie miałam zaznaczone domy, w których mieszkali moi przodkowie.
Wiele domów już nie było.

Zakwaterowani byliśmy w hotelu w Tarnopolu.
W niedzielę rano 23 maja wyjechaliśmy busem z hotelu do Milna. Jechaliśmy przez takie miejscowości jak: HłuboczekWlk., Ihrowicę, Mszaniec, Załoźce, Blich. Po drodze zboczyliśmy z drogi i pojechaliśmy do Wertełki. Mama mówiła, że jej Tato jeździł do młyna do Wertełki, bo z tamtego młyna mąka była bardzo dobra.

Teren tam wyżynny. Wzdłuż drogi po lewej stronie płynie Seret, piękny krajobraz. Zbliżamy się do Załoziec. Widać już taflę świecącej wody. Są to Stawy Załozieckie. Piękna jest dolina Seretu. Mijając Załoźce kierujemy się na Blich. Mijamy Wielki Las. Drzewa liściaste lśniły w porannym słońcu. Będąc już na Krasowiczynie widać było z okien samochodu odnowione złote kopuły cerkwi na Podlistach. Minęliśmy Krasowiczynę, przejechaliśmy przez Kamionkę na Bukowinę.

W pierwszej kolejności chcieliśmy zobaczyć KOŚCIÓŁ.
Obeszliśmy go wokół. Rosną tam chaszcze i bujne trawy. Kościół bardzo zniszczony. Bez wieży ,dachu, okien, a na zniszczonym dachu od strony plebanii wisiała wieżyczka sygnaturki krzyżem ku ziemi.
Postanowiliśmy wejść do wnętrza kościoła. Drzwi były zamknięte na skobel, drut i łańcuch
Po rozmontowaniu drutu weszliśmy do wnętrza kościoła. Wnętrze kościoła puste. Brak ołtarza, ambony, ławek, chrzcielnicy, konfesjonału i obrazów.
W nawie głównej brak dachu, widać niebo. Wewnątrz kościoła rosną dzikie bzy.
Plebania stoi pusta. Z ulicy prowadzi wydeptana ścieżka między kościołem a plebanią na ogrody.

Po zwiedzeniu kościoła udaliśmy się drogą w kierunku Kamionki. Po drodze Mama mówiła gdzie kto mieszkał. Nie wszystko pamiętała ale pomogła nam mapa.

Byliśmy w "Tamtym Końcu". Z tego miejsca Mama pokazała nam "Gontowiecką Górę". Pogoda była piękna więc widoczność dobra. Następnie przeszliśmy rMostekr1; na rzece Huk i weszliśmy na Kamionkę. Na chwilę zatrzymaliśmy się przed dużym konarem drzewa po prawej stronie drogi. Mama powiedziała, że tu stała przed wojną polska szkoła. Pusty teren na wzniesieniu porośnięty trawą.

Idziemy dalej. Moja Mama przyśpiesza kroku. Już prawie biegnie. I nagle zatrzymuje się.

To nasz dom - mówi.

"Ale jakiś inny, ale na pewno nasz".

"Tu była studnia, a tam komora".

Dziadek mój wybudował ten dom z cegły tuż przed wojną. Dom miał trzyskrzydłowe okna.
Obecni lokatorzy dobudowali do domu altankę i obłożyli cały dom białą cegłą, co zmieniło wygląd budynku.
Pozwolono nam wejść do domu z aparatem fotograficznym i kamerą.
Potem poszliśmy na "Kątek", gdzie mieszkał mój Tato. Domu nie było. Stoi część budynku gospodarczego, który był kryty blachą.
Interesowała mnie jeszcze "Pańska Góra"więc poszliśmy tam na chwilę.

Jeden dzień to za mało na zwiedzanie Milna. Nie wszystko zobaczyłam ale wiedziałam, że jeszcze tu powrócę.

---------

I wróciłam w maju 2008 roku.
Tym razem głównym celem mojej wycieczki było zwiedzenie Klasztoru w Podkamieniu .
Na tę wycieczkę pojechałam mając już dużo wiadomości na temat Milna i Podkamienia.
Chciałam jak najwięcej zrobić zdjęć więc zaopatrzyłam się w dwa aparaty fotograficzne: jeden cyfrowy a drugi na film.
Matka Boża z Podkamienia jest szczególnie przeze mnie czczona. Na temat Podkamienia postaram się jeszcze napisać, a obecnie skupię się na Milnie.

7 maja 2008 roku w godzinach przedpołudniowych znaleźliśmy się w Milnie. Tym razem było nas 6 osób mających mileńskie korzenie.
Pierwsze kroki skierowaliśmy na Polski Cmentarz. Jadąc samochodem na wysokości rKawłeczkar1; samochód zakopał się w bagnie. Dalej szliśmy pieszo. Na cmentarz weszliśmy z prawej strony od dawnego wejścia .Cmentarz nie ma ogrodzenia. Groby mało widoczne, porośnięte jeżynami i krzewami. Nie ma możliwości wejść w głąb cmentarza. Widziałam jeden grób, którym ktoś się opiekuje. Jest zadbany, stoją na nim sztuczne kwiaty i parę wypalonych zniczy. Po zapaleniu znicza na jednym z grobów wyruszyliśmy w drogę powrotną .Przed wioską od strony Gontowy stoi znak "Milno" pisany po ukraińsku/. Minęliśmy "Baranową uliczkę" i poszliśmy do kościoła. Kościół widzieliśmy tylko zewnątrz, ponieważ nie udało nam się otworzyć drzwi. Wnętrze obejrzeliśmy przez dziurę w drzwiach.

Przeszliśmy wokół kościoła do plebanii, która jest bardzo zdewastowana.
Krzyż z wieży sygnaturki spadł na ziemię i ktoś postawił Go razem z kulą obok wejścia do kościoła opierając o ścianę frontową. Idąc drogą przez całe Milno widziałam wiele odnowionych figur, które poprzednio były uszkodzone i zaniedbane. Na jednej z figur znajdującej się na Kamionce przy skręcie na Kątek przed wojną stał św. Jan a obecnie jest tam krzyż.

Przeszliśmy Bukowinę i przez "Mostek" weszliśmy na Kamionkę. Tu zatrzymaliśmy się na dawnym podwórku Franciszka Barana.
Ukrainka ,która tu obecnie mieszka pozwoliła nam wejść do domu. Bardzo interesował mię ten dom. Zobaczyłam obydwa pokoje i kuchnię. Ponieważ wiedziałam, że w kuchni na środku podłogi jest właz do piwnicy to spytałam, czy mogę zobaczyć piwnicę. W piwnicy tej chowała się moja Mama i Babcia w czasie napadu 11 listopada 1944 r. Pani odrzuciła na bok chodniczek przykrywający właz i obie otworzyłyśmy przykrywę, która zakrywała właz. Weszłam do wnętrza po czarnych masywnych schodach i zobaczyłam coś, czego się nie spodziewałam. Piwnica zbudowana jak gdyby z dwóch części. Pierwsza- prostokątna z półkami na których stały garnki i dalsza część po prawej stronie z łukowym sklepieniem. Wyglądała jak loch w starym zamczysku/ tak sobie wtedy pomyślałam/.W tej części znajdowały się porośnięte ziemniaki a ich wysokie kiełki przypominały stalaktyty wychodzące z ziemi. W piwnicy panował półmrok, straszny chłód a zarazem tu poczułam się jak w domu, który jest mi bardzo bliski i wykonany rękami moich dziadków.
Podziękowałam ,że umożliwiono mi wszystko zobaczyć i na odchodne otrzymałam kromkę ciepłego chleba wyjętego przed chwilą z pieca.
Z przydomowego ogródka wzięłam woreczek ziemi dla Mamy, bo mnę o to prosiła.

Na Kamionce w ostatnim roku wybudowano dwa piękne duże domy. Wybudowali je ludzie pochodzący nie z Milna.
Na zakończenie pobytu zaproponowano nam zwiedzenie cerkwi na Podlistach. To był bardzo dobry pomysł, ponieważ wiedziałam, że znajdują się tam rzeczy z Kościoła.
Przywitał nas ksiądz greko katolicki, który otworzył drzwi cerkwi pokazał nam obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, który przed wojną znajdował się w ołtarzu głównym w kościele w Milnie.
Wiedziałam też z książki Adolfa Głowackiego, że są tam figury Piotra i Pawła z kościoła oraz trzy ławki. Teraz mogłam zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Wielkim zaskoczeniem dla mnie był fakt, gdy ksiądz powiedział, że figura Pana Jezusa leżącego pod ołtarzem z lewej strony pochodzi z kościoła. Tego nie słyszałam. Okazało się, że gdy robiono remont cerkwi w 2007 roku znaleziono tę figurę na strychu cerkwi. Nie wiadomo, kto ją tam schował i przeleżała tam tyle lat.

Z pod cerkwi pojechaliśmy prosto do Załoziec , ponieważ czas naglił i czekał tam na nas autobus.
W czasie każdego pobytu w Milnie widziałam coś nowego i interesującego. Ja nie urodziłam się w Milnie i nie mam tragicznych wspomnień, dlatego patrzę na Milno inaczej niż nasi rodzice. Milno podobało mi się, pomimo, że jest puste, zwłaszcza Bukowina pozbawiona jest domów. Byłam w maju. Tam przyroda budziła się do życia. Przy płotach kwitły bzy i drzewa owocowe, wzdłuż Huku kwitły kaczeńce i mlecze, a w górze śpiewały ptaki.

Wiem, że starsi ludzie powiedzą, że to już nie te czajki, jaskółki i kukułki. Łąki nie pachną jak dawniej, słonko inaczej świeci i wokół smutek. I nie dziwię się ,bo na Milno można patrzeć różnymi oczami. Ja też patrzę z różnego punktu widzenia i dochodzę do wniosku, że Milno jest mi bliskie. Tam moje korzenie, tam prochy moich przodków. I to najważniejsze.
I tego zapomnieć nie można.

Maria Zaleska zd. Dec, Wrocław, grudzień 2008
Komentarze
maria dnia grudnia 06 2008 09:20:57
Zdjęcie nr 19 i 20 w galerii zdjęć przedstawia wnętrze piwnicy Franciszka Barana.Wgalerii znajdują się zdjęcia z mojej wycieczki do Milna w 2008 r.
maria dnia stycznia 17 2011 18:55:49
Kolejny wyjazd opisałam w art. "Wycieczka na Kresy 2010"
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Copyright ©Grupa Przyjaciół Milna. Wykonanie: Remek Paduch & Kazimierz Dajczak 2008-2018