Strona Główna ˇ Forum ˇ Zdjęcia ˇ Teksty ˇ Szukaj na stronieSobota, Kwietnia 20, 2024
Nawigacja
Portal
  Strona Główna
  Forum
  Wszystkie teksty
  Mapa serwisu

Ilustracje
  Galeria zdjęć
  Album
  Stare mapy
  Stare pieczęcie

Teksty
  Historia
  Przodkowie
  Czasy Pawlikowskich
  Czasy przedwojenne
  II wojna światowa
  Po wojnie
  Zasłużeni Milnianie
  Adolf Głowacki:
Milno - Gontowa
  Ze starych gazet

Plany zagród
  Mapka okolic Milna
  Milno - Bukowina
  Milno - Kamionka
  Milnianie alfabetycznie
  Gontowa
  Gontowianie alfabetycznie

Literatura
  papierowa
  z internetu

Linki
  Strony o Kresach
  Przydatne miejsca
  Biblioteki cyfrowe

Konktakt
  Kontakt z autorami

Na stronie
Milno na Podolu
Najnowszy użytkownik:
szweryda
serdecznie witamy.

Zarejestrowanych Użytkowników: 156
Nieaktywowany Użytkownik: 0

Użytkownicy Online:

maria 6 dni
sierp 1 tydzień
Kazimierz 1 tydzień
Jozef 2 tygodni
MarianSz10 tygodni
Adolf16 tygodni
jola9b20 tygodni
zenekt23 tygodni
Zakrzewski26 tygodni
Adam27 tygodni

Gości Online: 1

Twój numer IP to: 18.218.38.125

Artykuły 331
Foto Albumy 67
Zdjęcia w Albumach 1882
Wątki na Forum 47
Posty na Forum 133
Komentarzy 547
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Zagłosuj na nas

KRESY

Młyn rodziny Pomes w Milnie
Milno mogło poszczycić się dwoma młynami. Jeden należał do żydowskiej rodziny Dubowego a drugi do mego prapradziadka Ludwika Pomesa, a po jego śmierci pradziadka Bronisława Pomesa. Poszukiwania śladów owego młyna stały się zaczątkiem wspaniałej przygody, która nie znalazła jeszcze finału za to przyniosła wiele ciekawych historii. Będzie mi bardzo miło jeśli podzielicie się Państwo wspomnieniami lub opowieściami z owym młynem w tle.

Pozwalam sobie zamieścić wspomnienia mojej babci Jadwigi, córki Bronisława Pomesa o młynie.

" Mój tatuś Bronisław Pomes (Ukraińcy mówili Pomys) na przedmieściach w Milnie, miał młyn wodny po rodzicach. Młyn był po dziadku Ludwiku Pomes, który zmarł chyba w 1931r. jak ja miałam może rok, może dwa. Był duży, wyposażony w specjalne maszyny. Pamiętam jagielnik (do kaszy jaglanej, miał dwa krążki z korka jak do butów na 12cm), była maszyna do mielenia razowej mąki, złożona z kamiennych kręgów z rowkami, które tarły żyto na mąkę. Do pytlowej mąki maszyna miała walce żelazne z roweczkami, tata dawał te walce do ostrzenia. Jak zboże było mokre, to się te rowki zalepiały, dlatego Wujek Staszek z tatą zrobili suszarnię do suszenia zboża. Była też maszyna na kaszę pęczak z jęczmienia. Jeśli dobrze pamiętam rozrachunki to ze 100kg pszenicy było 50kg maki luksusowej, 25kg poślednia, 25kg otrębów. Gospodarze brali te otręby dla świń do śruty.

Młyn stał nad rzeczką Huk, często ją pogłębiały służby melioracyjne. Woda obracała turbiny w młyńskim kole i poruszały się pasy do maszyn. Woda spadała na czerpaki, a one poruszały turbinę. Jak było suche lato, to była bieda, nie było wody. Za nami 5km od Milna młyn miała Żydowska rodzina r11; gdy nie było wystarczającej ilości wody jego młyn nie miał jak pracować.
Pasy były na 25cm. Młyn był dwupiętrowy. Z góry sypało się zboże i ono przelatywało z wysokości na maszyny i powstawała mąka, kasza, itp. W młynie była poczekalnia, gospodarze przywozili zboże na furmankach, każdy czekał w poczekalni na swoja kolejkę i swoją mąkę, kaszę. Gospodarze sami nasypywali zboże do maszyn - bali się aby kto nie podmienił zboża. Przed żniwami nie było kolejek, nie to co po żniwach. Każdemu się śpieszyło więc często do mielenia dawano mokre zboże, dlatego tatuś z wujkiem Staszkiem (kuzyn ojca) zrobili suszarnie. Młyn nie spalił się w I wojnie światowej, dziadki na prędko zrobili przybudówkę, by ściana domu przylegała do ściany młyna, dlatego w domu ciągle czuć było drgania. Dom był parterowy budowany na prędkiego, bo tatuś planował budowę nowego domu, zgromadził już nawet cegły. W domu były 3 pokoje, kuchnia, spiżarnia i weranda, ganek. Tata miał też biuro, w którym przyjmował gości r11; były tam księgi rozrachunkowe, podatkowe. Podwóreczko ogrodzone, przed gankiem młyński kamień, buda i tam siedział nasz ukochany piesek Pikuś. Przed gankiem droga i plac na furmanki. W stawie pływały karpie, karasie.

Ze spiżarni do młyna było tajemne przejście pod podłogą, nawet pracownicy młyna o nim nie wiedzieli. Gdy Ukraińcy nas napadli, to tam się schroniliśmy i oni myśleli, że nikogo nie ma..."
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Copyright ©Grupa Przyjaciół Milna. Wykonanie: Remek Paduch & Kazimierz Dajczak 2008-2018