|
Nawigacja |
|
|
Milno na Podolu Najnowszy użytkownik:
Karolinaserdecznie witamy.
Zarejestrowanych Użytkowników: 159 Nieaktywowany Użytkownik: 0
Użytkownicy Online:
Gości Online: 3
Twój numer IP to: 35.170.81.33
Artykuły | 331 |
Foto Albumy | 67 |
Zdjęcia w Albumach | 1883 |
Wątki na Forum | 47 |
Posty na Forum | 133 |
Komentarzy | 548 |
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Zagłosuj na nas |
|
|
|
cz.08. WYZWOLENIE Z JARZMA PANÓW I OBSZARNIKÓW |
|
|
Adolf Głowacki: "NIEZWYKŁE CZASY, LUDZIE I ZDARZENIA..." Szczecin 2013
8. WYZWOLENIE Z JARZMA PANÓW I OBSZARNIKÓW
Naród Polski zaledwie 20 lat cieszył się wolnością. W 1939 roku w radiu i prasie, coraz częściej pojawia się słowo wojna. Ci, którzy mieli radyjka słuchawkowe, potwierdzają groźne odgłosy z Berlina.
Przyznam, że odbierałem to wówczas bardziej z zaciekawieniem niż lękiem. Pierwszy wstrząs przeżyłem 22 sierpnia. Nocą goniec zastukał w okno, postawił wszystkich na nogi i wręczył ojcu wezwanie mobilizacyjne. Tryb natychmiastowy. W domu się zakotłowało. Chaotyczna krzątanina, ostatnie zalecenia gospodarcze ojca, płacz mamy, pakowanie paczki z żywnością oraz niezbędnymi przyborami i wychodzimy w ciemną noc. Koło sołtysa tłumy ludzi i wozy.
Krótkie sprawdzenie obecności, pospieszne pożegnania, płacz kobiet i wystraszonych dzieci, turkot oddalających się wozów z piosenką „Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani.....”, i o świcie zapada cisza. Powiało smutkiem i ucichły śpiewy. Złowrogie słowo „wojna”, krąży jak anioł zagłady - poraża i sieje grozę. Wieś która z trudem zaleczyła rany z I wojny, stanęła przed nowym zagrożeniem.
Ja w tym roku kończyłem beztroskie dzieciństwo i wkraczałem w poważniejszy okres życia. Miałem już przygotowaną torbę z elementarzem, przyborami i pęczkiem patyczków do nauki liczenia, by pierwszego września przekroczyć progi, miejscowej, sześcioklasowej świątyni wiedzy. I zgodnie z programem udałem się tam z rówieśnikami, ale radość tego wyjątkowego wydarzenia, stłumiła wiadomość o wybuchu wojny. Hitlerowskie dywizje pancerne przekroczyły granice Polski.
Krótko po tym, tłumy cywilów i wojska, samochodami, wozami, rowerami i pieszo, ciągną przez wioskę w kierunku Zaleszczyk. Wyjeżdżają też nasi nauczyciele. Zupełnie inaczej niż przed rokiem na manewrach, wygląda to pokryte kurzem wojsko. Ukraińcy ogłaszają Samostijną (niepodległa Ukraina). Krążą też pogłoski, że mordują małe grupy żołnierzy i uciekinierów.
17 września kolejny wstrząs. Radio podaje wiadomość o wkroczeniu Rosjan. Następuje IV rozbiór Polski. Tym razem przez dwóch zaborców. 19 lub 20 września, docierają do nas pierwsze oddziały rosyjskie i z miejsca likwidują Samostijną. Z zaciekawieniem przyglądamy się tym zabiedzonym, w szarych szynelach, spiczastych czapkach, z workami na plecach, sołdatom. Politrucy od razu zwołują mityng i tłumaczą jekie to szczęście nas spotkało. Zostaliśmy wyzwoleni z jarzma panów i obszarników. Władza przechodzi w ręce mas, a dobrobyt to rzecz pewna. Uczestniczą w tym miejscowi Żydzi, z czerwonymi opaskami na rękawach.
Otrzymujemy polecenie stawienia się w szkole, ale nie ma kto uczyć. Został jeden nauczyciel języka ukraińskiego, który siedział podpity i rozdawał czyste kartki z dzienników lekcyjnych.
Stopniowo wracają z wojny mężczyźni.Niestety nie wszyscy. Józefa Hawryszczaka przywożą martwego. Udało mu się uciec Rosjanom ze zgrupowania w Tarnopolu, ale dopadli go i zabili z podpuszczenia Ukrainki, w Czystyłowie, około 28 kilometrów od domu. Jaśka Kaziurowego-Marcinków z kolei, też w pobliżu domu, zabili Ukraińcy. Jego współtowarzysza puścili, bo podał się za ich rodaka i znał pacierz ukraiński. Żona Aniela natychmiast tam pojechała, ale nie pokazali gdzie jest pogrzebany. To potwierdziło wcześniejsze pogłoski o dokonywanych mordach.
Po kilku dniach przyjeżdżają nowi nauczyciele. Wszystkie klasy cofają o rok. Ja znalazłem się w zerowej. Dają nam nowe książki i zeszyty z fatalnym papierem. Od razu zaczyna się proces tumanienia młodzieży. Każą wołać „Boże daj kanfiety!”; I nic. Na taką prośbę do Stalina, wnoszono kosz z cukierkami, ciastkami i jakimiś drobiazgami. Mama tłumaczy, że to kłamstwo i uczy hymnu polskiego, oraz „Kto ty jesteś? Polak mały...”
Zamykają w więzieniach działaczy i ludzi światłych. Żołnierzy polskich wziętych do niewoli, wywożą w głąb Rosji do łagrów.
Franek Czyrwińskiego-Zaleski. Bukowina. Kraków.
Jaśko Czyrwińskiego -Zaleski (1895-1986). Bukowina, Warszawa.
U Jaśka na Bukowinie, przebywał w tym czasie jego młodszy brat Franek z Krakowa i Rosjanie odcięli mu drogę powrotu. Ogłosili tylko, że dla takich formują transporty do strefy niemieckiej. Franek, choć się zgłosił, nie poszedł na zbiórkę, bo w porę spostrzegł, że te transporty kierowane są na wschód. Zaczęli go poszukiwać. Należał, bowiem do ludzi światłych z gimnazjalnym wykształceniem, potencjalnych organizatorów opozycji. Ponieważ nie mogli go znaleźć, aresztowali Jaśka z żoną. W domu została stara matka z małym wnuczkiem Władziem. Franiu, co ja pocznę z dzieckiem na gospodarstwie? Zgłoś się, może ich wypuszczą – prosiła. I tak zrobił. Jana z żoną wypuścili, a jego aresztowali i wywieźli do łagru w Rosji.
Jan krótko cieszył się wolnością. Ukraińcy przedstawili go władzom jako działacza polskiego i groźnego wroga ZSRR. Ponownie, więc został aresztowany, pod zarzutem wrogiej działalności na szkodę Rosji. Przez pół roku poddawano go wymyślnym torturom, by wymusić przyznanie do absurdalnych zarzutów. Najgorsze było bicie w pięty – mózg się lasował – wspominał po latach. Zimą w letniej odzieży, siedział w celi bez szyb. Konsekwentnie jednak wszystkiemu przeczył. Przyznał się tylko zgodnie z prawdą, że do 1935 roku, był sekretarzem gminnym.
W końcu zakomunikowano mu, że jest skazany na śmierć. Zaprowadzili go do piwnicy, postawili pod ścianę i zapytali czy zawiązać oczy. Odmówił. „Do końca chcę widzieć tych, którzy zabijają niewinnego człowieka”;. Padł rozkaz i rozległa się salwa. Po krótkim szoku stwierdził, że żyje. „Sobirajsa damoj”; – usłyszał. Strzelali ślepakami. Była to ostatnia, najmakabryczniejsza próba wymuszenia przyjęcia ich zarzutów. Wrócił schorowany z licznymi odmrożeniami i długo się kurował, nim odzyskał, jakie takie zdrowie.
Frankowi jako jednemu z nielicznych, udało się przetrwać w Ostaszkowie i przedostać do Armii W. Andersa. Przebył z nią cały szlak bojowy z Monte Cassino włącznie. Do Polski wrócił w 1947 roku i od razu został wciągnięty na czarną listę. Wyrzucono go z mieszkania w Krakowie. Mieszkał z Żoną w piwnicy, a później w pokoiku na poddaszu. Dopiero po kilkunastu latach pracy w Nowej Hucie, otrzymał jednopokojowe mieszkanie.
Aresztowano też Jaśka Zaleskiego z Kamionki. Rolnika, przedwojennego prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego i Kółka Rolniczego. Przed wojną przypinano mu łatkę komunisty, teraz został osadzony jako wróg ludu i antykomunista. Siedział z Janem sekretarzem i tam ich los pojednał. Dotąd zajmowali odmienne stanowiska. Jeden popierał politykę rządu, drugi był w opozycji. Tak samo przez pół roku torturowano go i zmuszano do potwierdzenia zmyślonych zarzutów. Wyszedł w takim samym stanie jak jego towarzysz niedoli.
Zaleski Paweł (1915-2010) Kamionka, Waszyngton
Młodszy brat Jana, odznaczał się nieprzeciętnymi zdolnościami i chęcią do nauki. Przy sporym wysiłku rodziców, Szkołę Powszechną ukończył w Załoźcach. Następnie, prawdopodobnie z jakimś wsparciem sponsorów, w 1935 średnią w Tarnopolu. Uczęszczał do Drugiego Gimnazjum Wojewódzkiego, z greką i łaciną. W latach 1935-1939 studiował na Uniwersytecie im.Jana Kazimierza we Lwowie. Ukończył Wydział Prawa ze specjalnością Prawo Międzynarodowe oraz Studia Dyplomatyczne i Ekonomiczne. W 1939 roku otrzymał: Dyplom Magistra Prawa i Dyplom Magistra Dyplomacji.
Zdał też specjalny egzamin i mógł pracować w Polskiej Placówce Dyplomatycznej i Konsularnej. Na ówczesne warunki wiejskie, było to rzdko spotykane osiągniecie i jedyne w Milnie. Wyższe wykształcenie miał też ksiądz Stanisław Czapla z Bukowiny.
Wybuch wojny zupełnie zmącił pięknie zapowiadającą się przyszłość Pawła. Nie zdołał przedostać się do Rumunii przed wkroczeniem Rosjan. Ponieważ w Milnie natychmiast by go aresztowano, ukrywał się we Lwowie, z mocnym postanowieniem ucieczki z kraju. Na miejscu prędzej czy później, groziła mu deportacja na Sybir. Do Milna wpadł w listopadzie na pogrzeb ojca i zaraz wyjechał.
W 1940 roku dołączył do grupy, która zamierzała się przedostać do Rumunii. W trakcie przedzierania w górach, natknęli się na patrol rosyjski, który otworzył do nich ogień. Przewodnik krzyknął, aby co sił w nogach biec do granicy. Dużo padło. Jemu udało się dobiec i przekroczyć granicę. Od lipca do listopada 1940 roku, przebywał w Bukareszcie. Następnie do lipca 1942 w Istambule, jako specjalny szef łączności z podziemnym ruchem polskim. Łączność utrzymywał przez tajne kanały w Jugosławii, Bułgarii, na Węgrzech, w Rumunii i Słowacji. Wysyłał pieniądze od Rządu Polskiego, zbierał różne tajne informacje i przkazywał je do Londynu. Od Lipca 1942 do lipca 1943 roku, był w Moskwie i Kujbyszewie jako trzeci sekretarz ambasady. Zajmował się Polakami deportowanymi do Rosji. Pozyskiwał też Polaków jeńców, którzy przymusowo służyli w Niemieckiej Armii i wcielał ich do Polskiej. Od sierpnia 1943 do sierpnia 1945, w Londynie, jako drugi sekretarz pracował w Polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Zajmował się głównie wydostawaniem Polaków z Rosji i przerzucaniem ich do Iranu. Brał udział w międzynarodowych konferencjach, spotkaniach z delegacjami z Polski i dyskusjach z władzami brytyjskimi. Tam związał się ze Stanisławem Mikołajczykiem. Dalsze ich losy opisane są w rozdziale 16 na stronie 99.
Józef Czyrwińskiego-Zaleski. Bukowina-Paświsko, Kosieczyn.
Józef w 1939 roku został zmobilizowany w pierwszym poborze. Nie wiem czy uczestniczył w walkach, ale na pewno wycofywał się z wojskiem na wschód, bliżej domu. Liczył zapewne na rychłe powitanie z rodziną, ale rzeczywistość okazała się przykra. Wkraczający Rosjanie okrążyli ich, internowali i wywieźli do obozu w głębi Rosji. Tam w nieludzkich warunkach, przy katorżniczej pracy, przetrwał do czasu porozumień rosyjsko–polskich i został wcielony do Wojska Polskiego, formowanego przez gen. W. Andersa. Podobnie jak Franek Zaleski, walczył w Afryce i we Włoszech. Nie wiem czy los ich zetknął. Byli w zbliżonym wieku i znali się od dziecka.
Do rodziny dołączył dopiero po wojnie, ale nie tam na ojczystej ziemi, lecz tutaj na Zachodzie w Kosieczynie koło Zbąszynka. Nie pożył jednak długo. Niedożywienie, zimno i ciężka praca, nadwyrężyły zdrowie i zabrały mu wiele lat życia.
W tym ponurym okresie, przeżyłem też rzadką radość. Otrzymaliśmy list od ojca. Jest w obozie jenieckim w mieście Gotha, ale dzięki Bogu żyje.
Rosjanie przystępują do przetwarzania umysłów. Co rusz organizują zebrania i wygłaszają odczyty o wyższości socjalizmu nad kapitalizmem. Dobrobyt niestety trochę się oddala, ale faktem staje się, nieograniczona wolność chwalenia ojca narodów towarzysza Stalina. Nakładają też na wszystkich wysokie kontyngenty produktów rolnych. Za zwłokę grozi wywózka na Sybir. Równolegle zmasowaną agitacją, próbują ludzi wtłoczyć do kołchozu. Na spędach tłumaczą jak radykalnie zmieni się wszystkim życie. Oczywiście na korzyść. Straszą też, że Gontowa już organizuje wspólnotę i chce nam zabrać ziemię po ogrody. Ich z kolei straszą Milnem. Ludzie nie dali się zwieść. Tam na zebraniu zawsze był ktoś od nas, a u nas od nich. W tym wypadku panowała również jednomyślność Polaków i Ukraińców. Na szczęście zabrakło im czasu, aby zrealizować wszystkie plany. Jedynie w plebiscycie wykazali, że 99,9% ludności jest za przyłączeniem tych ziem do ZSRR.
Nie zdążyli też wywieźć na Sybir tych wszystkich, którzy w 1920 roku przyczynili się do ich klęski pod Warszawą. Ten Los spotkał Deców (Bobyk) z Parcelacji, dwie rodziny Lichwiarzów i ukraińską rodzinę Hłynczuków z kolonii leśnej. Ci z lasu byli ludźmi biednymi, których ta władza obiecywała chronić, ale skalali się walką z młodym państwem radzieckim, więc musieli ponieść karę. Na liście byli też Łoikowie (Szwerydy) z Kamionki i Zawadzcy (Jantoszki) z Bukowiny. Nie ulega wątpliwości, że na tym by się nie skończyło. Niechęć do kołchozu czy niepochlebna wypowiedź pod adresem socjalistycznej władzy, również stanowiły dostateczny powód do zsyłki. Oczywiście podbudowano by to wrogą działalnośią przeciw ZSRR i współpracą z imperializmem. Terrorem trzymano w posłuchu wszystkie podbite i rdzenne narody na terytorium Rosji. Wszystkie budowle socjalizmu, wznosili więźniowie za miskę byle jakiej zupy. W łagrach ginęły tysiące niewinnych ludzi, a na ich miejsce przychodzili następni skazańcy.
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|