|
DYSPOZYCJE GWALBERTA PAWLIKOWSKIEGO W SPRAWIE MAJĄTKU MILNO 1838-1841 część 5: lipiec 1839 (rządca - Felicjan Madeyski, mandatariusz - Grzegorz Bubella)
Dnia 9go Lipca 1839
Dwa listy Twoje odebrałem; jeden 5go przed samym wyjazdem ze Lwowa a drugi wczoraj tutaj. - Potrzeba koniecznie, ażebyś roboty tak sobie rozłożył, abyś zawsze w niedzielę pisał raporta tygodniowe. Ja Cię od raportów tygodniowych co do pańszczyzny, Kassy, szpichlerza i gumna - na żaden sposób uwolnić nie mogę, gdyż tylko tym jednym sposobem mogę wiedzieć co się w Milnie dzieje. Jak się wprawisz, to Ci to z wielką pójdzie łatwością, wszakże ja tu mam nie takich jak Ty ludzi, ale mazgajów, jednakże raport regularnie co tydzień składają. Proszę Cię tylko, tak sobie te rzeczy ułóż, aby szły porządnie i regularnie, to wtedy raport za raportem, każden porządkiem numerowany, raz na tydzień odbiorę. Co się zaś tyczy bydła i innych podobnych dobytków, to te raporta możesz mi tylko raz na miesiąc i to 1go przysełać; a kiedym Ci to już pisał, to należało było z 1m Lipca przysłać mi taki raport.
Z całego opisu i wykazu P. Stankiewicza, tyczącego się reparacyi gorzelni, nic rozumieć nie mogę. Jest to coś zrobionego, ale co to być ma, tego nikt nie odgadnie. Ze sprowadzeniem wody rurami od źródła nie mogę się zgodzić, bo żadnej tego nie widzę potrzeby; będzie to tylko koszt nadaremny, wszakże gorzelnia ta lat tyle stoi i pędzono w niej co roku i miała wodę dostateczną. Ja Cię tylko proszę, aby gorzelnię tę tak naprawić, by ją można Żydowi wynająć i mieć jakiśkolwiek zysk. Porachuj no tylko ile to ta reparacya o której piszesz kosztować będzie a łacno się przekonasz, iż więcej wydatku będzie jak nam za rok zapłacą.
Przy tej okazji na to Cię uważnym robię, iż przy gospodarstwie wiejskiem to prawdziwą stanowi intratę, co się schowa a nie wyda, dlatego jak najmocniej oszczędność we wszystkim Ci polecam. - Z resztą cały rachunek reparacyi tej gorzelni taki jest, iż nic z niego dorozumieć się nie mogę.
Prosiłem brata Twego, aby od Stawczan względem buhajka pisał; lepiej jest, aby tam został dokąd nie wyzdrowieje, niż by po niego posełać i męczyć go na wozie. Rachunek któryś mi posłał ekspensy na to bydło jest niesłychanie wielki, a gdyby tak kosztować pędzenie wołów do Ołomuńca, tak daleką drogą i w kraj nierównie od naszego droższy, toby nikt na wołach nie zarobił, ale by bez grosza powrócił.
Panu Sochanikowi nie pozwoliłem tak długo mieszkać jak Ci powiedział "dokąd potrzebować będzie" ale mówiłem iż nie każę naglić albo go wyrzucać, jednakże potrzeba, aby się już raz wybierał.
Jakem Ci pisał a i wprzódy usilnie mówił, to jedynie tylko przy wypuszczeniu arendy Gutmanowi, to dobrem znachodzę, iż Ty w początkach nie będziesz miał tak wiele zatrudnienia z propinacyą, wolałbym był jednakże, aby się były rzeczy inaczej ułożyły. - Piszesz mi, że arenda nie gorzej jak w zeszłym roku puszczona, porachuj tylko dodatki, a przyznasz, iż mniej bierzesz; najgorzej zaś jest to, żeś młyn wypuścił osobno, a jeszcze do tego pozwoliłeś odtrącać na przypadek gdyby młyn stał. - Wierzaj mi żeś to bardzo źle zrobił że młyny osobno puszczone, bo już na drugi rok każdy powie że nie 250 # ale tylko 220 # za arendę płacono. - W liście drugim Twoim załączyłeś odpis ugody z Gutmanem, ale ten co ją przepisywał, grubą popełnił omyłkę, napisał bowiem że arenda za sto dwadzieścia dukatów wypuszczona.
Kiedy już ma być egzekucya cyrkularna za strof za Gutmana zapłacony, więc te 60 R. od niego odebrać.
Tarcice po 30 Kr. znachodzę zbyt drogo; u nas tu nierównie dłuższe tarcice taniej się kupują.
Za tę wełnę przeszłego roku dano 75 R., potrzeba zatem starać się i w tym roku tyle wziąść. Pamiętaj o tem, aby owczarnię tak naprawić, by na zimę i czysto i ciepło było.
Proszę Cię pomyśl zawczasu o tem, aby chłopów nakłonić do innego sposobu wybierania kartofli i jak tam dotąd zwyczaj, bo ile mi powiadano, to wszystko kopią rydlami, a wszakże to tylko strata czasu a i robota.
Nie donosisz mi nic co się dzieje z pasieką, czy też dużo rojów przybyło?
Nie potrzebujesz mi co kwartał przysełać konsygnacyi wydanej ordynaryi, bo ja ten wydatek w raporcie znachodzę, a to Ci niemało czasu zajmuje.
Pan Lidyzman trochę za długo tam bawi; radbym, aby już raz wszystko ukończył; byłby mię zastał we Lwowie i tam mógł oddać rachunki.
Dopilnuj, aby Sochanik pozaspokajał chłopów.
Nie wiem czyli ten list mój jeszcze tam P. Lidyzmana zastanie, więc dla tego piszę do Ciebie, a nie wprost do niego.
Powiedz mu, niechaj nie pozwoli się ani Sochanikowi ani Łazowskiemu oddalać, dokąd niepokończy rachunki, a wtedy dopiero niech wyjadą zupełnie, bo widzę iż mi tylko zbytki robią.
Wszystkie uwagi P. Lidyzmana co do nabiału są sprawiedliwe, lecz niech już tylko kończy, aby se Sochanik wyjechał; nie jest to pierwsza szkoda, którą mi zrobił, niech więc przynajmniej będzie ostatnia. Życzę sobie koniecznie, abyś bydło w pacht wypuścił i na gotowe zgodził się pieniądze.
Wracam się jeszcze raz do gorzelni i proszę Cię jak najmocniej, abyś doskonale rozważył co koniecznie zrobić potrzeba, aby gorzelnia mogła być wypuszczoną i staraj się o takiego co by ją najął, ale nie szukaj niepotrzebnych wydatków i owszem zastosowuj wszystko do tego co już jest, aby jak najmniej kosztowało. Już to się bez tego nie obejdzie iż za rok lub za dwa gorzelnię całkiem będzie trzeba przerobić i maszyny nowe posprawiać, dlatego przy teraźniejszej reparacyi na jak największą oszczędność zważać należy, bo się to nadal nie przyda i cały teraźniejszy wydatek zaginie.
Dnia 27 lipca 1839
Na dwa listy Twoje z d. 13go i 21 go Lipca, razem Ci odpowiadam. Dotąd z wszystkiego, o czem mi w listach donosisz i co z raportów wyczytuję, kontent jestem i proszę Cię, staraj się, abyś w chęciach Twoich nie ustawał a i zawsze w Milnie lepiej było, czego po Twej osobie pochodzącej z rodziny, którą szanuję i do której przywiązany jestem, jak najmocniej się spodziewam.
Są takie rzeczy, które nie mogą mi się zupełnie takiemi wydawać jak Tobie, więc ja na to zwracam Twoją uwagę. Taka na przykład była ta, com Ci pisał, iż transport jałownika do Milna zbyt wiele kosztował, nie potrzebowałeś się zatem tyle ekskuzować. Ja wiem, żeś przy tem nie był, i nie mogłeś się do oszczędzenia czegoś przyczynić, ale wiem wraz, iż mi przyznasz, że transport ten zbyt wiele kosztował. Dla ulżenia Ci, wyrażam tutaj, iż na podobne rzeczy nie potrzebujesz mi odpisywać, ale piszę Ci je tylko dla Twojej wiadomości i zastosowania się na inny raz.
Co do raportów: wszystkie dobrze są porobione, ale na przyszłość, także dla tego, abyś miał mniej do roboty, staraj się je króciej robić, wyrażając tylko remanent z przeszłego tygodnia i krótko dokładając wiadomość szczegółową ekspensy, czy to pieniędzy, czy zboża w ziarnie lub snopie czyli pańszczyzny, idzie tu bowiem o to, abym o wszystkiem wiedział co się dzieje.
Co do pieniędzy: najmocniej Ci to polecam, abyś największą zachowywał oszczędność i gdzie tylko można obejść się, tam nic nie wydawał.
W raporcie znachodzę, żeś kupił wódki na szynki po 22 Kr. a w percepcie pieniężnej także po 22 Kr. ją sprzedano, napisz mi, co to znaczy?
Z reparacyą gorzelni pospieszaj, i bardzo Cię proszę, staraj się ją koniecznie wypuścić, bo nie mając bydła trudno by mi było na siebie pędzić gorzelnię, zwłaszcza że Tobie dla przysposobienia sobie na przyszłość materyałów, ale wynalezienia majstrów i tym podobnych, często będzie potrzeba w zimie wyjeżdżać i nie miałbym tam nikogo, na którego bym się mógł spuścić. Przy wypuszczaniu na to tylko uważaj, aby do niczego się takiego nie zobowiązać, co by nam trudno było dotrzymać, i tak: kartofli tyle tylko dawać ile ich mieć będzie można.
O pasiece proszę Cię miej staranie, a gdy dziesięcinę pszczelną odbierać będziemy, to dopilnuj, aby jak najlepsze pnie dla nas wybierano, choćby nawet chłopom za to coś darować.
I młyny także przyspieszaj. Radbym także sadzawkę wywieźć na pole, bo przez to i stawy zyskały by, a i pola wiele by się poprawiły.
Rury, któreś kupił, wydają mi się zbyt drogie, w naszych bowiem stronach, mniej jak połowę tego kosztują.
Nie uwierzysz mój Madejski, jak byś Ty mię zobowiązał gdybyś Ty mi się wystarał piliponów, którzyby tu do Medyki na robotę przyszli. Mam tu jej wiele, rowy kopać, drogi sypać. Możebyś jakiego tutaj przysłał, któryby to wszystko widział i ugodził się ze mną. Prawdziwie, gdybyś tego dokazał, to byś mię bardzo zobowiązał.
Radbym także, aby można z Wiszniowczyka dostać choć ze dwie par łabędzi; ale to ostrożnie robić należy, bo Sochanik posłał był kogoś, którego tam zatrzymali i dotąd jeszcze nie wiem, czyli go uwolnili. Przysłali mi wprawdzie jedną parę, ale tę tak zmęczoną, iż samica zaraz zdechła.
Załączam Ci tu list P. Jawornickiego do Passerlego kupca w Brodach. P. Jawornicki ma u niego kołdry wełniane ze Sławuty, otóż kiedy do Brodów za interesem pojedziesz, to ich po parę lub jak będzie można stamtąd bez kosztów (któreby nam nie wrócono) wywieziesz i jak będzie można do Lwowa do brata przyszlesz.
Jałownika później jeszcze przyszlę, a radbym, aby tam koniecznie pacht krów założyć, bo z nich i intrata będzie a i gnój co rzecz główna. Na ten jałownik, co stąd masz uważaj, aby jałówki nie wcześnie do buhaji puszczać żeby bydło nie zdrobniało.
Wierzaj mi mój Kochany Madejski, iż zupełnie tego nie pojmuję, co też ten P. Lidyzman tam dotąd robi, wszakże już i pisałem, aby na pomniejsze ekskuzy ani Sochanika, ani Łazowskiego nie czekał. Zmiłuj się, przynaglaj, aby już raz był koniec, a i radbym, aby ci Panowie stamtąd raz wyjechali. Sochanik pisał tu do mnie, co mu odpisuję, zobaczysz z listu, który po przeczytaniu opłatkiem zapieczętuj i potem mu oddaj. Powtarzam przyspieszaj Lidyzmana, lecz się spodziewam, iż już stamtąd wyjechał i dla tego do niego nie piszę.
Kiedyś wełny nie przysłał był pod czas jarmarku, to bym wolał, abyś ją już tam sprzedał, jednakże uważaj, aby coś więcej wziąść można, bo tę samą szwagrowie moi po 70 Reń. sprzedali.
Radbym tam do Ciebie przyjechać, dla tego chciałbym, aby się już raz ci Panowie wyprowadzili, a i Ty ten domek zreperował.
Księdzu polskiemu w Załoźcach należy się dziesięcina, dobrze więc wybadaj z których pól, i tak z nią postąp jak należy, aby on nie miał przyczyny żalenia się, a ja co nie potrzeba nie dawał.
podpis Gwalberta Pawlikowskiego na starym dokumencie
Gwalbert Pawlikowski (ur. 1792, zm. 1852), dziedzic z Medyki, galicyjski polityk, botanik i badacz starożytności w roku 1832 poślubił Henrykę hr. Dzieduszycką, córkę ówczesnego właściciela dóbr załozieckich. Częścią posagu żony były dobra ziemskie Milno i Gontowa.
Pawlikowski u siebie w Medyce nie był złym gospodarzem. Utworzył piękny ogród botaniczny, zaprowadził pierwszą w Polsce czteroletnią szkołę ogrodniczą, znał się na hodowli zwierząt. Gorzej przedstawiała się sprawa z majątkiem Milno. Z powodu znacznego oddalenia nie mógł go osobiście nadzorować. Posługiwał się rządcami i mandatariuszami. Zachowały się jego dyspozycje z lat 1838-1841 dla rządców w Milnie, które prezentujemy w serii poniższych artykułów. Możemy w nich zobaczyć różne próby zwiększenia dochodów z mileńskiego majątku.
Wygląda na to, że nie miał szczęścia w doborze ludzi. Z lektury (ale i skarg chłopskich) wyłania się ciekawy obraz. Najprawdopodobniej kolejne ekipy zarządców Milna po prostu go okradały. Ignorowali polecenia dotyczące hodowli zwierząt, nie interesowali się ich losem (przez co np. owce masowo zdychały), zawyżali koszty wszelkich zakupów czy remontów, na dodatek wikłali dziedzica w niepotrzebne spory z poddanymi. "Złym duchem" był najwyraźniej miejscowy cwaniak, Izraelita Herszko Guttman, który tych ludzi korumpował.
Gwalbert Pawlikowski był spokojnym człowiekiem i raczej pobłażliwym (żeby nie rzec łatwowiernym). Ale i on miał już tego dosyć. Na początku roku 1839 zdenerwował się i wymienił rządcę Łazowskiego na Madejskiego oraz mandatariusza Sochanika na Bubellę. Jednak już niedługo i z nową ekipą miał te same problemy. Skończyło się na tym, że Pawlikowscy zrezygnowali z zarządzania Milnem i puścili majątek w dzierżawę.
|
|