|
Nawigacja |
|
|
Milno na Podolu Najnowszy użytkownik:
Karolinaserdecznie witamy.
Zarejestrowanych Użytkowników: 159 Nieaktywowany Użytkownik: 0
Użytkownicy Online:
Gości Online: 4
Twój numer IP to: 44.200.94.150
Artykuły | 331 |
Foto Albumy | 67 |
Zdjęcia w Albumach | 1883 |
Wątki na Forum | 47 |
Posty na Forum | 133 |
Komentarzy | 548 |
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Zagłosuj na nas |
|
|
|
Milno w archiwaliach dóbr załozieckich |
|
|
1694
Z akt sądu załozieckiego 1685-1696.
W czerwcu 1694 roku zapisano w księdze sądowej załozieckiej o jakimś sporze między trzema mieszkańcami Milna i Blichu. Niestety, skan jest bardzo złej jakości, niektóre fragmenty są nieczytelne, więc nie możemy przepisać tego dokumentu w całości. Bracia rodzeni Jacko i Demko Jurczenko z jednej strony, a Demko Woliniec z drugiej strony, "obywatele wsi Milna i Blichu", stanęli przed obliczem ówczesnego gubernatora zamku załozieckiego, pana Franciszka Zublewicza, który miał ich rozsądzić. Co było przedmiotem sporu, tego nie zapisano, lecz z orzeczenia wynika, że powodem "turbacyi" między nimi było to, że bracia o coś niesłusznie oskarżali Wolińca. Pan gubernator wydał ciekawy, "Salomonowy" wyrok. Najpierw kazał Wolińcowi z jakąś dodatkową inną osobą, "człowiekiem wiarygodnym", "samowtór" złożyć przysięgę, że nie jest winien. Świadkami tej przysięgi byli obaj bracia i cały urząd miejski załoziecki, czyli pewnie burmistrz i ławnicy. Następnie, żeby uniknąć grzechu śmiertelnego nienawiści, kazał stronom się pogodzić i żyć odtąd w wielkiej przyjaźni. A jeśli ktoś z nich znowu zacznie spór, to będzie musiał zapłacić karę trzydziestu grzywien i odsiedzieć w areszcie dwie niedziele "pogłodno". Na końcu zaznaczono, że ta sama kara groziła sąsiadom, gdyby którykolwiek z nich "miałby się z tym obezwać" i Demkowi Wolińcowi znowu czynić te niesłuszne oskarżenia.
Ten materiał to najstarsza odnaleziona wzmianka o prostych Milnianach. Nie wiadomo, co się z nimi trzema stało. W kilka lat później Milno zostało doszczętnie zniszczone.
1 września 1698 roku orda założyła kosz (główny obóz) na polach koło Nowego Aleksińca. Atak był niespodziewany, bo Tatarzy poruszali się zwartą kolumną, w wielkiej dyscyplinie, nie paląc niczego po drodze, co mogłoby ostrzec ludność. W ciągu sześciu dni z Kamieńca Podolskiego przez Zbaraż przedostali się niezauważenie w okolice Nowego Aleksińca. I dopiero tutaj rozpuścili czambuły. Nie była to typowa wyprawa po łupy i niewolników, lecz napad terrorystyczny, niszczący miejscowości i zapasy na trasie planowanego przemarszu wielkiej armii polsko-litewsko-saskiej. Nowy polski król, August II, elektor saski, po wstąpieniu na tron zobowiązał się odbić z rąk Turków twierdzę Kamieniec i południowe Podole. W rejonie Lwowa stacjonował już korpus saski i część wojsk koronnych, mniejsze oddziały wojsk polskich pod dowództwem hetmana polnego Szczęsnego Potockiego koncentrowały się w Monasterzyskach. Od północy, przez Wołyń, miały nadciągnąć oddziały litewskie.
Uprzedzeni przez szpiegów Turcy bardzo się obawiali tej wielkiej armii. Nigdy wcześniej Rzeczypospolita nie wystawiła tak potężnych sił. W razie starcia los tureckich garnizonów na Podolu wydawał się przesądzony, a do tego jeszcze dochodziła "wojna psychologiczna" w postaci pogróżek o marszu aż do Dunaju czy o uderzeniu na Krym. Żeby opóźnić przemarsz tych wojsk kilkanaście tysięcy Tatarów krymskich i budziackich pod wodzą sołtana-kałgi (krymskiego następcy tronu) Kapłan-Gireja dokonało olbrzymich zniszczeń. W pierwszych dniach września z rąk Tatarów zginęły tysiące bezbronnych ludzi na Wołyniu i północnym Podolu. Spłonęły dziesiątki wsi i miasteczek. W tej wyprawie Tatarzy przybyli żeby palić i mordować. Do głównego obozu trafiło tylko 400 jeńców, których zresztą ścięto 7 września, tuż przed wyruszeniem przeciwko nielicznym wojskom polskim, koncentrującym się pod Monasterzyskami.
Wśród najciężej dotkniętych najazdem terenów była ziemia załoziecka. Ubytek ludności był tak olbrzymi, że dla ponownego zasiedlenia Potoccy ściągali poddanych z innych okolic. W ten sposób do Trościańca Wielkiego, Milna i Obarzaniec trafiły duże, zwarte grupy Polaków (do Milna prawdopodobnie ludzie z okolic Przeworska, Kolbuszowej i Łańcuta), co by mogło świadczyć, że te trzy wioski były najbardziej wyludnione. Ale mogły też być jakieś przemieszczenia ludności rusińskiej do innych wiosek, z terenów nie dotkniętych najazdami (Lwowskie, Przemyskie). Tego już bez pomocy źródeł nie będzie można stwierdzić.
Z najazdu tatarskiego ocaleli tylko nieliczni ludzie, którym udało się schronić do lasu lub jakiegoś obronnego miejsca (np. załoziecki zamek). Czy byli wśród nich Jacko i Demko Jurczenkowie oraz ich "wróg" Demko Wołyniec? Tego niestety nie wiemy. Ale rody Jurczenko i Woliniec (Wołyniec) żyły w okolicach Milna i Załoziec jeszcze przed II wojną światową (nowszych informacji nie mamy).
Przy okazji najstarszych nazwisk warto wspomnieć i ród Bieniaszewskich. W latach 90-tych XVII wieku Jan Bieniaszowski był rajcą miejskim w Załoźcach i ławnikiem tutejszego sądu. Często występował na stronach załozieckiej księgi sądowej. Mimo różnicy w zapisie nazwiska ("O" zamiast "E" w środku) bez dwóch zdań chodzi o ten sam ród. Zapewne jest on najstarszym znanym przodkiem załozieckich i mileńskich Bieniaszewskich.
Szkoda, że tych zapisów odnaleźliśmy tak mało - ale cóż robić. Z Załoziec zachowało się niewiele źródeł, większość archiwaliów uległa zniszczeniu w czasie wojen światowych.
1787
Kilku nazwisk dostarcza nam spis dochodów majątku załozieckiego w 1787 roku ("Percepta Sequestratorum Proventuum Dominii Załosciensis"). Oprócz oberżysty Józefa Raroga pozostałych trudno nazwać Milnianami, choć pewnie mieszkali w tym czasie w Milnie.
Na liście znajdujemy następujące pozycje:
Józef Raróg, za dzierżawę karczmy w części Milna zwanej Bukowina ("pro Taberna in Villa Milno, Bukowina sorti vocitata") - 628 florenów polskich
wielmożny ("Magnifico") Bogusz z Milna za dwa kwartały - 3425 florenów polskich
pan Dobrzyński za arendę karczmy w Blichu i dzierżawę młynów w Blichu i Podliskach za jeden kwartał - 100 florenów polskich
pan Wiński za dzierżawę młyna w Milnie - 50 florenów polskich
za dzierżawę budynku dla celników w Gontowie - 6 florenów polskich
za dzierżawę budynku dla celników w Milnie - 6 florenów polskich
1790
Z inwentarza dóbr załozieckich ("Inwentarium Bonorum Tractus Załozcensis Concursui Creditorum JW Mfci Michaelis Ronikier expositarum per officium Camerariale Złoczoviense in ordine peragenda Sequestratonis Confectum diebus Martij 1790."). W źródle nie ma niestety nazwisk, ale są informacje o ówczesnych dochodach ze wsi Milno i Gontowa.
Summaryusz Intraty rocznej Wsi Milna cum Kamionki, Podliski, Krasowieczyzna et Bukowina
Czynszu Urbarialnego ogółem nikogo nie nie excypując: 6467 florenów i 12 grosz polskich
Arendy Karczemnej: 2500 florenów polskich
Summa Intraty rocznej Milna: 8967 florenów i 12 3/4 groszy polskich
Summaryusz Intraty rocznej Wsi Gontowy.
Czynszu Urbarialnego ogółem nikogo nie nie excepując: 484 floreny i 1 grosz polski
z Propinacyi Skarbowej: 900 florenów polskich
Summa Intraty rocznej Wsi Gontowy: 1384 florenów i 1 grosz polski
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|