|
DYSPOZYCJE GWALBERTA PAWLIKOWSKIEGO W SPRAWIE MAJĄTKU MILNO 1838-1841 część 16: styczeń - luty 1841 (rządca - Felicjan Madeyski, mandatariusz - Grzegorz Bubella)
Dnia 27go Stycznia 1841.
Nic mi nie donosisz, jak się ma Herszko, a przecież mię to obchodzi. - Pieniądze 600 florenów z raty gorzelnianej odebrałem. - Donieś mi także, jak Herszkowi gorzelnia idzie i jak mu wydaje. - Proszę Cię bardzo dopilnuj, aby kartofle wystarczyły i nie było potem z Żydem kłopotu.
Nie byłbym przeciwny temu, ażeby, jeżeli będzie potrzeba parnice przyczynić, ale się z tem mój Madejski nie śpiesz, bo to tylko tyle zostanie będzie dochodu.
Co do owsa, muszę na to zwrócić uwagę Twoją, abyś koniecznie się starał i po wyrachowaniu najdokładniejszem, tak sobie rozdzielił, aby owsa wystarczyło i nie potrzeba go było przykupywać; jednakże najbardziej uważaj na to, aby owce, matki i jagnięta którym potrzeba, miały owies. Brakom niekoniecznie dawać, a baranom zaczyna się owies dopiero na parę niedziel przed tem, gdy stanowić mają dawać, i daje się przez cały czas stanowienia. Innym czasem dobiera się pasza lepsza dla baranów, lecz owsa się nie daje. Także i brahę dawać owcom nie jest dobrze. Jużem Ci to raz dawniej, nie pamiętam z jakiej okazyi pisał. Dać im raz co dwa tygodnie to dobrze, ale przyzwyczajać do brahy, to całkiem nie należy, i już dawno odeśli od tego zwyczaju owczarze. Braha dla owiec jest niezdrowa i wełna od niej grubieje, a jagniętom dawać, nawet bardzo jest szkodliwą, bo mogą dostać z niej laksacyi, która się śmiertelną staje. Brahę należy tylko tym owcom dawać, które nie mają mleka, ale zawsze trzeba mieszać z paszą suchą, bo każda mokra pasza niezdrowa owcom. Dodać tu muszę, iż przy braże często owce zaczynają sobie skubać wełnę, bo jedna na drugiej liże brahę. Trzeba bardzo na to uważać, bo gdy się wezwyczają, to się często trafia, iż się zupełnie obskubią. Takie więc skubające trzeba zaraz oddzielać, bo inaczej, to się drugie od nich tego uczą.
Proszę Cię bardzo o dopilnowanie owiec i jagniąt, abyśmy tam przyszli do dobrej owczarni, wszakże to i Tobie sławę przyniesie. Jagnięta, którym matki ssać nie dają, potrzeba każde osobno z matką w klatkę zamykać, ale i oprócz tego, przytrzymując matkę, podsadzać to jagnię kilka razy na dzień i w nocy, i tak aż do zupełnego odłączenia czynić. Wszystkie inne jagnięta, mają przez pierwsze cztery niedziel, przez cały czas być z matkami, jednakże należy te matki dzielić, aby nie więcej w kupce oddzielnej było jak dwadzieścia pięć matek z jagniętami, bo trudno jagniętom potem swe matki odszukać. - Po upłynieniu tych czterech niedziel, już się jagnięta wtedy od owiec zabierają, kiedy się owcom jeść nadaje, aby owce przez ten czas najmniej po godzinie każdą razą gdy jedzą, miały spokój. Przez ten czas, jagnięta stoją osobno, kładzie się im dobre sianko po trochę i rozstawia się owies snopeczkami, aby się powoli jeść nauczyły. Gdy się ich do matek, po ich zjedzeniu puszcza, to się najsamprzód wyjmują słabsze jagnięta, aby te jakiś czas przed mocniejszemi nassały się, dopiero wypuszcza się resztę. - Po tych czterech niedzielach, już się zupełnie jagnięta oddziela od matek i tylko się je po trzy razy co dzień znowuż przez cztery niedziele do matek puszcza. Każdą razą po godzinie, a jagniętom już się więcej i sianka i owsa ze snopkami daje. Bardzo Cię proszę uważaj na to. Dodać tu jeszcze muszę, że od brahy owce okropną dostają tłustość wełny, która się niełatwo wymyć daje i cenę wełny zniża.
Uważaj na to, aby najwięcej gnojów w browarze narobić, i naglej na Herszka, aby jak najwięcej bydła stawił; tym bowiem sposobem poprawiemy grunta, i lepszą będziem mieli krestencyę.
Zwracam Ci tu nazad kwit Morawskiego na owies. Zupełnie niepotrzebnie goś mi tu przysyłał, bo ja nie dlategom Ci o tej zamianie pisał, abym Ci miał nie wierzyć, żeś ją zrobił, ale dlatego, żem chciał wiedzieć, co ona znaczy? bo tego z raportu dojść nie mogłem, a sam przyznasz mój Madejski, że mając tak mało owsa, nie należało na owies czynić zamiany.
Radbym też, abyś mój Madejski obliczył dla Twej własnej wiadomości, wiele to naprawa kuf kosztowała, gdy weźmiesz pańszczyznę i to coś dwóm blacharzom płacił, a okaże Ci się, że byś mógł daleko łacniej i taniej to zrobić. Sam przyznasz iż zamiast drogiego stolarza, mógł i swój chłop lub cieśla za tańsze pieniądze zrobić bramę do stodoły. Otóż to - tym sposobem, gdy na to uważać będziem, oszczędzisz niejedno, bo - to takie drobne wydatki, przy końcu roku razem wzięte znaczną uczynią summę. Do takich wypadków, należy także i apteka, której notę Ci odsełam, a do której zapłacenia, nie wiem jak przychodzę.
Najgorszą zaś rzeczą jest, iż tak wiele na przyrobną pańszczyznę wydajesz. Ja Cię i proszę i zaklinam mój Madejski, wejdź w to jak najściślej, bo Ty tam w porównaniu do gruntów, masz zbyt wielką pańszczyznę, więc jeżeli ją tylko użyć lepiej będziesz się starał, to Ci wystarczy i nie będziesz potrzebował tyle najmować, to za gotówkę to za sól lub inny sposób. Zastanów tylko się nad tem, a nie sposób, abyś przy rozumie, nie wynalazł na to środka, tylko se zadaj pracy, pomyśl nad tem, a pańszczyzny dobrze pilnuj. Ja wiem, że gdy się tem zajmiesz, to i dokażesz, co potrzeba.
Będziesz też miał konicz i wykę dostateczną na nasienie? Należy Ci bowiem w tym roku, daleko więcej siać jak w zeszłym, zresztą do młócenia koniczu, korzystaj jeszcze z mrozów, bo potem go nie wymłócisz.
Potrzebuję koniecznie, abyś mi się wystarał w cyrkule o zaświadczenie, jako że w Milnie z przyległościami, aż do czasu objęcia dóbr tych przez ś.p. Hrabiego Dzieduszyckiego teścia mego, nie masz żadnych pretensyj poddańczych, za któreby im się należało płacić. Drugie zaświadczenie, iż nie masz żadnych zaległości podatkowych z lat dawniejszych, aż do czasu objęcia dóbr tych przez teścia mego. Potrzebuję tych dokumentów dla złożenia ich u sądu z racji intabulacyi. Niech więc Pan Bubella zrobi prośbę do Cyrkułu i poda ją, gdy z podatkami pojedzie, i niech pogada z Panem Starostą, aby to wydać kazał, a gdy mieć będziesz, to mi zaraz odeszlej.
Dnia 6go Stycznia 1841.
Wierzę bardzo, iż masz zmartwienie z owcami, ale i mnie niemałego narobiłeś. Trafia się to, że się gdzieś choroba wkradnie, a to co żyje musi umierać, więc nie to mię martwi, że owce zdyszą, bo to się trafia, chociaż mocno tak wielka strata mię dotyka, ale to mię martwi, iż ten wypadek niczemu innemu jak tylko niedozorowi przypisać muszę.
W liście Twoim sam się do tego przyznajesz, pisząc "a nie mogąc dostrzedz owczarza, który ukrywał i taił chociaż go co dzień pytałem wchodząc do owczarni, zdrowe owce? - zdrowe ehe - nim doszedłem, aż przez przeliczenie wszystkich owiec i skór - tak domowego złodzieja trudno się strzedz, który przez dwa miesiące, krył się tym sposobem. Obchodząc w nocy z latarnią spostrzegłem czasem, że jedno uginęło, gdzie w żadnej owczarni bez tego być nie może. Po kilka razy na dzień bywałem ja i pisarze, a ten drab, jak tylko co uginęło chował w gnój, a jak się wyszło z owczarni, owczarczuków po paszę dla owiec wysyłał na gumno, skórę zdjął i ścierwo zachował".
Jeżeliś tylko po to do owczarni chodził, aby się zapytać owczarza, czyli stado zdrowe? to można było po to zapytanie posłać z pokoju dziewczynę, a byłaby Ci tę samę przyniosła odpowiedź, i ten sam byś osiągnął skutek. Kiedy gospodarz do owczarni idzie, to zawsze bierze kilkanaście sztuk, obziera ich skórę i zaziera w oczy. Żadnej zdrowej owcy ani skóra ani oczy nie będą blademi, można więc to poznać łatwo i bez trudu czy owca nie chora. Znalazłszy jedno chore, przezierają się wszystkie, a tym sposobem, można je uratować. Jeżeli ta jest choroba, o której pisze konował, to nie można było nie słyszeć kaszlania, jeżeli kto tylko koło owczarni przechodził. Wszedłszy zaś do owczarni, nie można niebyło widzieć ubytku, kiedy jak w raporcie piszesz, 196 sztuk na tysiącu, a zatem piąta część wyzdychała. Znalazłszy jedną zdechłą owcę w nocy, jak sam piszesz, iż się to działo, wszakże ją należało ekzenterować, a byłbyś poznał chorobę, a na taką chorobę nigdy tylko jedna sztuka nie choruje, lecz choroba rozciąga się na całe stado. Nie może być inaczej, tylko, gdzie są trzody, tam i dobytek odchodzić musi, ale przy każdem zdechłem bydlęciu, zastanawia się gospodarz, co mu było i szuka przyczyny śmierci, aby mógł drugie ratować i był spokojnym, że nie masz zarazy w trzodzie.
Słyszałem, że owczarze łajdaki zakopują zdechłe jagnięta, ale aby zdechłe owce zakopywali, tego nigdy nie słyszałem. Jagnię małe łatwo ukryć, lecz wielka owca, trudno miejsce znaleźć, ale cóż dopiero kiedy zważymy, że dwieście prawie owiec już styrtę ścierwa zrobią. W raporcie znachodzę zapisane skóry, więceś je odbierać musiał, a tak powinieneś był wiedzieć że zdychają, bo skądżeby były skóry. Widzę i ja się do Twojej winy przyczyniłem, bo ufając Ci nie żądałem tylko co miesiąc raporta o bydle, a tak Ty tylko przy robieniu raportu, liczyłeś dobytek. Lecz i tutaj nie pojmuję, co się znaczy, iż przeszłego miesiąca nie przeliczałeś stada, kiedyś mi nic nie doniósł, a teraz piszesz, iż owce przez dwa miesiące zdychają. Nie pojmuję, po coś żądał świadectwa konowalskiego, który jeszcze bardzo głupio go napisał, bo mówi, iż przyczyną choroby jest delikatna konsystencya owiec i że jeszcze zaród jej od wiosny się ciągnie. Wszakże Tobie nie potrzeba było dla usprawiedliwienia się zaświadczenia konowalskiego, jużem Ci ja tyle razy pisał, abyś mi takich dokumentów nie przysyłał, zaufałem Ci, oddając dobra, a zatem lepiej odpowiedzieć skutkiem swych czynów, niż zaświadczeniami. Takiemi jak teraźniejsze, to tylko głupich ludzi zaspokoić można. Wiesz dobrze że mam w tych dobrach 5 owczarni, a zatem już się choć cokolwiek musiałem obeznać z tą gałęzią gospodarstwa, a nawet każdy, co tylko kilkanaście owiec posiada, to Ci powie, iż tej choroby nie inna była przyczyna, tylko albo zła pasza, albo zgniła woda - lub też na koniec wielkie gorąco i zaduch w stajni.
Ja i Cię już mój Madejski w przeszłym roku przestrzegałem, lecz Tyś nie wierzył tym przestrogom i tylkoś się tem ekskuzował, że owce stąd zarażone przyszły. Powtarzałeś mi to często, a ja przecież wiedział, co się dzieje, bo z tych owiec, które tam poszły, tutaj żadna nie zdychała. Ale to najgorsza, żeś się z przeszłorocznego doświadczenia, nie nauczył lepszego. - Powtarzam tutaj, iż nie wiem po coś mi przysłał zaświadczenie konowalskie, bo lepiej było przysłać receptę i przepisy, co robić? i jak koło owiec chodzić kazał? U mnie grunta są niezmiernie niskie, bagniste, a do tego od lat prawie ośmiu, co roku wylewy, a przecież przy pomocy Pana Boga dla dozoru nie było takiej choroby. W przeszłym tylko roku, w jednem stadzie, ale nie w takiej jak u Ciebie ilości, a nawet nie przez połowę, na motylicę zdychały owce.
Na tę chorobę, która tam panuje, następującym sposobem potrzeba leczyć. Weź się więc zaraz do tego tym sposobem, jak piszę, i z pilnością największą rób, co każę, a tym sposobem spodziewam się iż coś uratujesz i przekonasz mię, iż Ci na chęciach dobrych nie zbywa.
Najsamprzód: wyrzuć zupełnie gnój z owczarni, powtarzam zupełnie aż do czystej ziemi, i nowe daj posłanie. Owce poodłączaj jak najdoskonalej, tak aby zdrowe były osobno, podejrzane osobno, a chore znowuż osobno, paszę odmień zupełnie, i tej coś teraz dawał nie dawaj, to jest: jeżeliś dawał siano z tej łąki, to je trzeba dawać z innej, lub przerwać koniczyną albo grochowianką. Potrzeba kupić z kwartę witryolu, do wiadra wody czyli piętnastu garncy, wlać kilkanaście kropel, dobrze to zamieszać i wodę skosztować, aby miała kwas barszczu dobrego. Kosztując poznasz czyli trzeba kilka kropel dodać, by było kwaśniejsze, czyli jeżeli zbyt kwaśne, dolać nieco wody, by pojło rozpościć. Potrzeba owcom dawać obroczek t.j. kwaterkę na dzień na jedną owsa, albo też jęczmienia średniego, jak najczyściejszego bez prochu. Jęczmień ma być szrótowany. Do tego obroczku należy przysypać gentiany, proszku gorzkiego. Także należy wziąść korę dębową, ususzyć ją trochę, zemleć na miałko na żarnach, także i nieco jałowcu utłuc, i wszystko to w równych częściach, także i soli zmieszać z obrokiem przódy nieco skropionym, aby to owce jadły. Gentiany i witryolu należy kupić w sklepie a nie w aptece, bo tam bez porównania taniej, a nawet może i 10 razy mniej kosztować będzie.
Gdybyś był wprzódy biedę tę, jak należało widział, i mnie o niej doniósł. toby było się wiele złemu zapomogło. Teraz zaś trza jak największej pilności i akuratności, o którą Cię bardzo proszę, a lepiej było donieść mi, niż sprowadzać konowała, który, prócz danego głupiego a niepotrzebnego świadectwa, wątpię aby co dobrego zrobił.
Na mój list ostatni, niceś mi nie odpisał, czekam więc na odpis równie jak i o doniesienie o recepcie konowała i o tem co się dzieje x owcami? Raport bydła, masz mi co tydzień przesyłać. Brahę przestań owcom dawać, a gdybyś był pamiętał na dawniejsze listy moje w zeszłym roku pisane, tobyś był i nie zaczynał jej dawać.
Z drwami obchodźcie też się trochę skromniej. - O pańszczyznę, byś z nią się oszczędnej obchodził, doprosić Cię się nie mogę, tak znachodzę, pomoc parobkom, do wożenia słomy - po dwa dni co dzień. Pomoc kowalowi, który tak wiele bierze za robotę.
Pojęcie moje przechodzi, jak tam źle zboże wydaje, tak 20 kóp pszenicy 8 korcy garncy 8. Cóż to jest za pszenica? Nie widzę, abyś średnią odbierał, więc nie musi być dobrze chędożoną? Także nie pojmuję dlaczego dla próby, po kopie każdego zboża jednego dnia młócono? Wszakże można jednego dnia 10 kóp albo i więcej tegoż samego gatunku zboża młócić (na próbę nareszcie), a drugiego dnia znowuż tyle innego zboża, choćby i na próbę, a nie tak mieszać kilka gatunków dnia jednego. Jeżeli teraz za mrozów koniczyny nie wymłócisz, to potem i wiele bardzo pańszczyzny kosztować będzie i dobrze wymłócić ją nie można.
Kiedy już z wapnem zacząłeś, to go zaraz ugaś, bo potem niewarte będzie.
Piszesz mi, żeś owczarza przyaresztował i żeś za nim aż do Strusowa jeździł, a teraz chcesz jego krowy i jałówki zabierać. Z tego wszystkiego widzę, żeś już dawniej o biedzie się dowiedział, kiedyś miał czas za zbiegiem do Strusowa posełać. Należało Ci więc przynajmniej zaraz mi było o wszystkiem donieść, bo owczarz mniejsza rzecz, a ratunek owcom, najprzód dać należy. Zostawiasz mojej decyzyi, czyli zagrabić owczarza? Ja nie wiem wszystkich okoliczności, lecz nie widzę aby owczarz chciał kraść, jak to inni robią, to w tym przypadku, jako od złodzieja, mógłbym był żądać nagrody i wtedy bym Ci przyznał, że jak piszesz od domowego złodzieja trudno się ustrzedz. Z tego zaś wszystkiego co mi piszesz widzę tylko że owcarz gałgan i leniuch, a przez to szkoda, którejby niebyło było gdybyś Ty był jak należy doglądał, a nie spuszczał się na to, iż Ci powiadał, że owce zdrowe. Nie widzę więc, abym miał prawo grabienia go, i tak bym na tem wyszedł, jak na pachtarzach. Proszę więc zrób tak wszystko, jak Ci tutaj piszę i bywaj zdrów.
Dnia 10 Lutego 1841.
Widzę mój Madejski, że niedosyć, iż mam szkodę, ale jeszcze mię dręczysz najniepotrzebniejszemi zaświadczeniami, a to tylko dlatego zrobionemi, abyś z siebie winę zrzucił, a mnie jeszcze w większe koszta wprowadził. Najlepszym zaświadczeniem jest to, że 196 sztuk zdechło, niżeliś Ty się o tem dowiedział, że owce mają L(...) /nieczytelne słowo w jęz. niemieckim/ czyli blednicę, a Tyś tego nie wiedział, mający owce, a motylicę ekzenterują te, które jak wiem w nocy zdechłe znachodzisz, a najwięcej to, żeś się zapytaniem owcarza o ich zdrowie kontentował. Pierwszy konował więcej nieco rozumu pokazał, niźli drugi, bo mówił, że owce mają skłonność do tej choroby, a to prawda że każda owca źle pilnowana ma do tego skłonność, a drugi twierdzi, że te owce chorobę tę w sobie sukcessyjną mają. Mój Panie Kochany, bądź tak dobry i nie ekskuzuj się, bo mnię to tylko gorzej boli, a dla tego, abyś siebie wyekskuzował, potępiasz moją owczarnię, lecz proszę Cię zważ na to dlaczego u mnie nie zdychają? Owca na bagnistem miejscu raz tylko pasiona, już będzie miała chorobę, ale ostrożny gospodarz, pozna to wcześnie i zapobieży, że z trzody całej, niewiele odpadnie. Ja znam Milno, a przy staraniu jest gdzie paść owce. U mnie tutaj większa bieda. Mój Panie! gdybyś się nie ekskuzował i, napisał był wcześnie, że owce padają, byłbym Ci dał lekarstwa stosowne, i nie byłbym pisał tego, co teraz piszę, ale takie ekskuzy, jak Ty mi przysyłasz dowodzą oczywiście, iż mię masz za człeka, który się na tem nie rozumie, bądź więc tak dobry, nie dowawaj drugiej zgryzoty, do tej którą mam i nie osławiaj owczarnię moję dla wymówienia siebie, bo list Twój przedostatni najlepsze Ci daje świadectwo. Pisałem, jakie masz dawać lekarstwa, ja owce chcę kurować a nie worek aptekarza. Gdzie kilkanaście naraz daje się lekarstw, tam widać, iż lekarz nie wie które ma pomóc i ślepo jakby grał w loterię próbuje. To dawaj, którem Ci w ostatnim liście napisał. Niewiele ono pomoże, bo już za późno, ale jeżeli starannie to, com przepisał robić będziesz, to się coś uratuje. Największą pomoc przyniesie porozdzielanie owiec i odmiana paszy. Zrób więc to tak jakem pisał.
Przypomnij sobie mój Madejski, iż po powrocie tutaj owczarza stamtąd, pisałem Ci, że owce kaszlą. Odpisałeś z gniewem, że to są potwarze i bajki. Pisałem Ci, że paśli owce podczas deszczu i żeś mówił, iż to nic nie szkodzi, bo już ostrzyżone, jakby to tylko na wełnę wpływ mieć miało. I toś zaprzeczył - proszę Cię cóż skutki pokazują? Dodać tutaj muszę, że w ostatnim liście com Ci pisał, pisałem byś dawał Gencyannę (proszek gorzki). Więc teraz jeszcze to piszę, że ten proszek gorzki jest proszek z gencyany, abyś jakiego innego gorzkiego proszku nie szukał, powtarzam jeszcze, abyś te rzeczy kupował w sklepach nie w aptece, gdzie dziesięć razy drożej, i tylko na początek jeśliby dostać nie można w tamtejszym sklepie, wziąść w aptece trochę, a resztę to gdybyś napisał do brata do Lwowa, kupi w sklepie i dyliżansem Ci do Złoczowa odeśle, a ja gdy temi dniami będę we Lwowie, oddam mu pieniądze z podziękowaniem. Mój Madejski, mam biedę i niemałą szkodę. Stało się, ale proszę Cię, nie dręcz mnię takiemi zaświadczeniami, bo te komubądźkolwiek pokażesz, to powie, żeś je na to pisać kazał, abyś siebie wyekskuzował i lepiej by nierównie było, gdybyś zamiast tych attestatów, przysłał był recepty tych Jegomościów. Zresztą, to rób, com ja pisał, a jeżeli przyłożysz starania, to może jakąś cząstkę uratujesz.
Jeszcze dodaję, że wszystkich tych proszków razem z solą zmieszanych do obroczku na dziesięć owiec wsyp kwaterkę, lecz obroczek ma być zroszony, by był wilgotny, by się proszek trzymał obroczku, a owca go nie wydmuchała i gdybyś widział, że go niedosyć w owsie widać, to dodaj jeszcze trochę, ale najbardziej oddzielaj owce, bo to zaraza, z kaszlaniem się zarażają, a na koniec te, co już bardzo chore, to muszą zdychać.
Konicz się tu znajdzie, lecz ja myślałem, iż go się tam coś i sprzeda, ale daruj mi, nie wiesz Ty jak się z nim obchodzić, kiedy piszesz, iż go na wiosnę młócić będziesz. Konicz bowiem tylko podczas największych mrozów, młóci się, tak to wszyscy robią gospodarze, i tak wszystkie gospodarskie książki piszą.
Z tego co piszesz o moście, ja nie mogę nic wyrozumieć i dlatego, żadnej decyzji dać nie umiem, a to wiem, iż jeżeli tam mostu nie było i jak piszesz nie potrzeba, to i Pan Komisarz Cyrkularny, gdy go w tem przekonasz, nie będzie chciał, by go stawić.
Względem kuf, jużem Ci pisał, bo ja dobrze z rejestru widzę co się dzieje, tak jak i apteczny rachunek dobrzem uważał.
Przysłałeś mi stamtąd chłopców do ogrodu. Jeden z tych już dawniej drapnął, drugiego zaś Stefana Hawryczuk, przywołaj ojca do siebie i powiedz mu, że niepotrzebnie poseła synowi pieniądze i wolałby je na swoję użyć potrzeb, bo syn ma tu wszystko, czego tylko potrzebuje, gdyby się tylko chciał uczyć, a on to, co mu ojciec przysyłał przepił i przełajdaczył, więc ani on ani ojciec nie miał korzyści, a chłopiec jeszcze się do tego psuje. Chciał mu już posyłać pieniądze, to by był lepiej zrobił, gdyby był je Tobie oddał, a ja bym był tu mu mógł wypłacić, to by on nie był za pocztę płacił i byłoby się dopilnowało, by te pieniądze dobrze użył.
Bardzo Cię proszę, abyś pilnował, by nie było biedy z kartoflami.
Dziwi mię, że przy tak dobrej jak teraz drodze, nie więcej z niej korzystasz i przynajmniej na łany gnój nie wywozisz, bo tego tygodnia tylko 22 woziło. Pewnieś już wywożenie skończył? Chwała Bogu! dużo będzie przędziwa, bo też dużo było w tym tygodniu czeszących go. I w tym tygodniu, znowuż u Kowala 5 dni.
Ani w przedostatnim, ani w teraźniejszym raporcie niewiele percepty za sprzedane sągi, a proszę uważaj i nie spiesz z sprzedażą, aby były na przyszły rok suche sągi do gorzelni. W Kasowym raporcie piszesz przy percepcie, odebrano długów remanentowych do potrącenia w delacie, a nie piszesz jakim sposobem, czy gotowo? czy pańszczyźniano - w ekspensie zaś potrącasz te same pieniądze w delacie. Proszę Cię zatem gdzież się podziały?
Owcom, broń Boże poślady dawać, bo w pośladach są prochy, a to jest dla nich trucizna, a przynajmniej napisałeś dla owiec na lekarstwo korzec poślady, a osobno wyrażasz dla dobytku na obroki korzec garncy 24. To wielka chyba, bo to ich truje i daje zaród tak blednicy jak i motylicy, więc zamiast lekarstwa powiększasz ich chorobę, a przy takiem znawstwie, bez potrzeby się odwołujesz że dawniej Ci owce nie zdychały.
Na raporta, potrzeba ciemnego papieru, bo przecież ciemny papier mniej jak poczta kosztuje.
podpis Gwalberta Pawlikowskiego na starym dokumencie
Gwalbert Pawlikowski (ur. 1792, zm. 1852), dziedzic z Medyki, galicyjski polityk, botanik i badacz starożytności w roku 1832 poślubił Henrykę hr. Dzieduszycką, córkę ówczesnego właściciela dóbr załozieckich. Częścią posagu żony były dobra ziemskie Milno i Gontowa.
Pawlikowski u siebie w Medyce nie był złym gospodarzem. Utworzył piękny ogród botaniczny, zaprowadził pierwszą w Polsce czteroletnią szkołę ogrodniczą, znał się na hodowli zwierząt. Gorzej przedstawiała się sprawa z majątkiem Milno. Z powodu znacznego oddalenia nie mógł go osobiście nadzorować. Posługiwał się rządcami i mandatariuszami. Zachowały się jego dyspozycje z lat 1838-1841 dla rządców w Milnie, które prezentujemy w serii poniższych artykułów. Możemy w nich zobaczyć różne próby zwiększenia dochodów z mileńskiego majątku.
Wygląda na to, że nie miał szczęścia w doborze ludzi. Z lektury (ale i skarg chłopskich) wyłania się ciekawy obraz. Najprawdopodobniej kolejne ekipy zarządców Milna po prostu go okradały. Ignorowali polecenia dotyczące hodowli zwierząt, nie interesowali się ich losem (przez co np. owce masowo zdychały), zawyżali koszty wszelkich zakupów czy remontów, na dodatek wikłali dziedzica w niepotrzebne spory z poddanymi. "Złym duchem" był najwyraźniej miejscowy cwaniak, Izraelita Herszko Guttman, który tych ludzi korumpował.
Gwalbert Pawlikowski był spokojnym człowiekiem i raczej pobłażliwym (żeby nie rzec łatwowiernym). Ale i on miał już tego dosyć. Na początku roku 1839 zdenerwował się i wymienił rządcę Łazowskiego na Madejskiego oraz mandatariusza Sochanika na Bubellę. Jednak już niedługo i z nową ekipą miał te same problemy. Skończyło się na tym, że Pawlikowscy zrezygnowali z zarządzania Milnem i puścili majątek w dzierżawę.
|
|