|
Adolf Głowacki: "Milno - Gontowa. Informacje zebrane od ludzi starszych - urodzonych na Podolu, wybrane z opracowań historycznych i odtworzone z pamięci". Szczecin 2009 Część 15.
W KRESOWYM SIOLE
Nasze sioła, podobnie jak i cała wieś polska, obciążone były malejącym ale wciąż jeszcze znacznym bagażem feudalnej przeszłości i wojennych zniszczeń. Bagażem starej mentalności, kompleksów, analfabetyzmu oraz pokory wobec urzędu, pana i plebana. Ksiądz był niekwestionowanym autorytetem, ale coraz mocniejszą pozycję zdobywali nauczyciele. Wieś kształtowały już dwa ośrodki: kościół i szkoła. Pierwszy w zasadzie zajmował się rządem dusz, ale zasady i roczny porządek kościelny, sterowały życiem wiejskim. Szkoła niosła oświatę, przybliżała świat i dawała podstawy samodzielnego myślenia. Skupiała młodzież i inspirowała życie kulturalne. Tam odbywały się zebrania dotyczące życia wiejskiego, oświaty, kultury i postępu rolniczego, a także wieczornice rocznicowe, ważniejszych wydarzeń narodowych.
Społeczność wiejską cechowała duża pracowitość i głęboka wiara. Kościół skupiał Polaków, a cerkiew Ukraińców. Religie traktowano równorzędnie. Sakramenty święte przyjmowane w kościele, były honorowane w cerkwi i odwrotnie.
W małżeństwach mieszanych, synowie przyjmowali wyznanie po ojcu, córki zaś po matce. Nikogo nie dziwiło gdy ojciec z synami szedł w niedzielę do kościoła, a matka z córkami do cerkwi.
Święta, posty i inne nakazy kościelne, były ściśle przestrzegane. W nabożeństwach nie uczestniczyli tylko niesprawni starcy, chorzy i opiekujący się małymi dziećmi. Znaczącymi wydarzeniami we wsi, były święta i odpusty. Szczególnie bogatą oprawę miało Boże Narodzenie. Święto kolęd, herodów i rodzinnych spotkań.
Wielkanoc poprzedzał post ścisły. Przez cały okres postu obowiązywał absolutny zakaz spożywania mięsa i tłuszczu zwierzęcego. Były to święta podniosłych uroczystości, śpiewów, różnych gier i zabaw. W poniedziałek woda lała się strumieniami, z tym, że nikt nie odważył się oblać starszego. Dziewczęta zmoczone do suchej nitki, cieszyły się, że mają powodzenie.
Wydarzeniem był coroczny
odpust "na Jana". Tłumy miejscowych i okolicznych ludzi, kramy, hałas trąbek, fujarek, pogwizdywanie glinianych kogucików, gwar ludzki i uroczyste nabożeństwo z procesją, wyraźnie wydzielały ten dzień z codzienności wiejskiej. Ten dzień rozpoczynał też kąpiele w jeziorze.
Tłumy wiernych gromadziły odpusty w Podkamieniu. W przeddzień każdego święta Maryjnego, wszystkimi drogami ciągnęli tam ludzie pieszo, jechali wozami i szli w licznych pielgrzymkach.
Szerokim frontem wkraczała oświata. Czteroklasową szkołę z siedmioletnim okresem nauczania, w 1937 roku zreformowano na 5 klasową, a 1938 na 6 klasową. Reformę przerwała wojna.
W okresie okupacji rosyjskiej, nauka była ciągła. Przesycony propagandą program, miał przetworzyć młode umysły w posłuszną Stalinowi masę. Za Niemców często przerywano naukę. Im chodziło wyłącznie o siłę roboczą.
Wśród starych sporo było analfabetów, młodzi prawie wszyscy ukończyli szkołę wiejską. Ogólny poziom oświaty podnosiły świetlice z biblioteczkami, prasą i radiem. Zorganizowany proces poszerzania wiedzy rolniczej, dopiero nabierał rozmachu i nie miał jeszcze decydującego wpływu na produkcję rolną. We wsi prężnie działało Kółko Rolnicze, kółka teatralne, Polskie Stronnictwo Ludowe i młodzieżowa organizacja Strzelec. Bardzo aktywnie działała też Straż Pożarna, która poza statutowymi zadaniami, organizowała festyny ludowe. Sztandarową postacią ruchu ludowego był Jan Zaleski 66K, prezes Kółka Rolniczego i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Komendantem Strzelca był Antoni Krąpiec 64B.
W sumie życie społeczności wiejskiej było żywe, urozmaicone i coraz lepiej zorganizowane.
Ludzie nie żyli w izolacji. Często się spotykali, dyskutowali i dzielili wiadomościami. Zimą gromadzono się po domach na rzwiczorkachr1;. Kobiety przędły i rajcowały na babskie tematy, mężczyźni zaś przy dymkach ze skrętów, omawiali sprawy gromadzkie oraz nowinki miejscowe i ze świata. Parzyli też bajki, snuli wspomnienia wojenne i opowiadali różne ciekawostki.
Latem w niedziele, starzy siedzieli na trawnikach, a młodzież spacerowała, gwarzyła i dowcipkowała. Z wielu domów dolatywał chichot dziewcząt i śpiew. Stanowił on ważny składnik życia i obyczaju kresowego ludu. Wyrażano nim nastroje, uczucia, pragnienia i tęsknoty. Nie raz w ciszy wieczornej , daleko niosły się junackie pieśni chłopców oraz tęskne o miłości i rozstaniu dziewcząt.
Bujnym życiem tętniły pastwiska, a zwłaszcza Komisarzowa. Bieganina, gry, zabawy, nawoływania, chlupot wody w jeziorze, porykiwanie bydła i śpiewy dziewcząt, tworzyły jego niepowtarzalny klimat. Zimą wszystkie górki oblegali saneczkarze.
Stosunki i układy między ludzkie, tworzyły stare wiekowe zasady. Hierarchię w rodzinie i społeczności wiejskiej, wyznaczał wiek. Młodszy musiał się podporządkować starszemu. Od tego nie było odwołania. Pierwszy głos w rodzinie miał właściciel gospodarstwa. Pozycję we wsi z kolei, wyznaczała zamożność. Ilość morgów była w tej kwestii decydująca. O uznaniu decydowały też cechy charakteru i postawa wobec innych. Biedny stał w tej hierarchii najniżej, ale mógł być ceniony za mądrość, prawość, uczynność, gospodarność itp. Bogatych ale głupich też lekceważono, choć mniej niż takich samych biednych. W sumie układ był stabilny i trwały, uświęcony wiekami i wypracowany przez pokolenia.
Najbliższy lekarz, dentysta i aptekarz, był w Załoźcach, natomiast szpital Tarnopolu (32 km). Nie są to duże odległości, ale wówczas jeździło się wyłącznie wozami konnymi.
Porody obsługiwała miejscowa domorosła akuszerka, Huriszna.
Rodzina Krąpców z Kamionki z kolei, nastawiała zwichnięcia i składała wszelkie złamania kości. Złamania stabilizowali cienkimi listewkami owijanymi taśmami z płótna. Przyjeżdżali do nich ludzie z wszystkich okolicznych miejscowości. Ta umiejętność przechodziła z ojca na syna.
Wesela kresowe nie były wystawne, ale wesołe, śpiewne i huczne. Poprzedzał je wieczór u młodej. Dziewczęta wiły wiechę, muzykanci rżnęli od ucha, a młodzież śpiewała i wywijała hołubce.
Przed ślubem, po ceremonii w domu, młody z asystą przychodził do młodej na błogosławieństwo. Do kościoła ona szła w towarzystwie drużbów, a jego prowadziły świtełki (druhny). Wracali razem, ale w drodze rozdzielali się i każde prowadziło swoich gości do domu. Nie było wspólnego wesela. Po południu młody ze świtą i muzykantami przychodził na obiad do młodej. Następnie odbywało się darowanie. Każdy kładł datek przed młodymi i przy wtórze przyśpiewki z muzyką, wypijał toast za ich pomyślność. Otrzymywał też porcję korowaju (ciasto). Przed młodymi stała upleciona w przeddzień wiecha. Wieczorem z asystą młodej, oboje udawali się na kolację i darowanie do młodego. Tam po oczepinach, bawiono się do rana.
|
|